wtorek, 29 grudnia 2015

Podsumowanie, hity i kity 2015!!!


Koniec roku zbliża się ogromnymi krokami, nie mogę więc zawieść grona swoich licznych (hehe:) fanów i nie zakończyć czytelniczego roku małym podsumowaniem. Znów zorientowałam się, że zapału do uzupełniania listy przeczytanych książek wystarczyło mi do lutego... ale pomogło mi zaprzyjaźnione forum (hop hop - pozdrawiam wszystkie BABY:) i instagram. I oto jest, lista tynkowych książek 2015. Ziarnko do ziarnka i uzbierało się ich 63 sztuki. Jak zwykle obyczajówki z kryminałami rządzą, ale jest i kilka biografii, w tym 3 bardzo, bardzo dobre.

Pora ogłosić zwycięzców:)

    Na podium w tym roku staną: SIMONA, CZARNE SKRZYDŁA oraz ex aequo OSTATNI DZIEŃ ROKU z NIEMOWĄ. SIMONA za arcyciekawe przedstawienie postaci, która mnie nie była znana, a opowieść o jej życiu została napisana tak, że wciągnęłam w trymiga i chciałabym jeszcze. CZARNE SKRZYDŁA za piekną powieść o przyjaźni, miłości, lojalności, nienawiści... mnie uwiodła. Trzecie miejsce postanowiłam przyznać równorzędnie NIEMOWIE i p. Katarzynie Misiołek za OSTATNI DZIEŃ W ROKU. NIEMOWIE za to, że pomimo tego, że to chyba już piąta część z kryminalnej serii to wciąż zaskakuje. A koniec - mniam, mniam - cukiereczek i pozostawia w oczekiwaniu na cd. A OSTATNI DZIEŃ W ROKU - zostało w głowie, z kotłującymi się myślami, refleksją... o to chyba chodzi?


    Jest też sporo wyróżnień:) Kallentoft jak zwykle pisze doskonale i każde z nim spotkanie to dla mnie przyjemność... no ale był już na podium w zeszłym roku, więc hop ze stołka;) Pani Pryzwan za HAŚKĘ też spokojnie dałabym 1 czy 2gie miejsce, ale... Poświatowska wygrała już w zeszłym roku - więc dajmy szansę innym;) Magdalena Witkiewicz, pisze dość nierówno, może z powodu dość szybkiego tempa? - MORALNOŚĆ PANI PIONTEK taka soooooobie... PIERWSZA NA LIŚCIE całkiem, całkiem, ale PO PROSTU BĄDŹ - chlip chlip - polisz law story:) Picoult tyyyyyyyle się już naczytałam, że miałam przesyt, ale JUŻ CZAS - wow, polecam, polecam, polecam:) Dwa bardzo fajne, moje (i pewnie połowy Polski;) odkrycia w 2015 to powieści Ałbeny Grabowskiej i Agnieszki Wojdowicz - wszystkie fajne, nawet myślałam o nich podiumowo, no ale... nie dla każdego starczy miejsca, wyróżnienie musi wystarczyć:) Aaaaa - zapomniałabym o Agieszce Olejnik - bardzo przyzwoite polskie obyczajówki, będę czekała na kolejne powieści:) i DRZEWO MIGDAŁOWE - koniecznie! No i MAŁA ZAGŁADA Anny Janko, lektura niełatwa, ale wartościowa...

Z perspektywy końca roku kilka książek z tej listy mogłabym sobie spokojnie odpuścić, ale litościwie nie wspomnę;)

Oto pełna i kompletna tynkowa lista ksiązek 2015 :) Pewnie pierwsze dwie pozycje Was zaskoczą, ale to efekt świątecznego Znachora w TV, postanowiłam sobie odświeżyć i zapoznać się z drugą częścią powieści o profesorze Wilczurze.

1.     ZNACHOR T. Dołęga - Mostowicz
2.     PROFERSOR WILCZUR T. Dołęga - Mostowicz
3.     JEDWABINIK R. Gilbraight
4.     DOM NA JEZIORZE S. Jio
5.     JEZYNOWA ZIMA S. Jio
6.     PIERWSZA KAWA O PORANKU D. Galdino
7.     PIERWSZA NA LIŚCIE M. Witkiewicz
8.     MAŁA ZAGŁADA A. Janko
9.     JUŻ CZAS J. Picoult
10. WODNE ANIOŁY M. Kallentoft
11. DUCHY WIATRU M. Kallentoft
12. CZARNE SKRZYDŁA S. Monk Kidd
13. DO TRZECH RAZY NATALIE O. Rudnicka
14. ZŁODZIEJKI CZASU H. Cygler
15. DANTE NA TROPIE A. Olejnik
16. DZIEWCZYNA Z PORCELANY A. Olejnik
17. TULLY P. Simons
18. SZEŚĆ DNI W LENINGRADZIE P. Simons
19. BABSKA STACJA F. Flagg
20. STULECIE WINNYCH t.1 A. Grabowska
21. STULECIE WINNYCH t.2 A. Grabowska
22. STULECIE WINNYCH t.3 A. Grabowska
23. LOT NISKO NAD ZIEMIĄ A. Grabowska
24. CORAZ MNIEJ OLŚNIEŃ A. Grabowska
25. HAŚKA. POŚWIATOWSKA WE WSPOMNIENIACH I LISTACH. M. Pryzwan
26. CHALEPIENKA. ZAPISKI Z KRETY A. Laudańska
27. POGROMCA LWÓW C. LACKBERG
28. GDZIE JESTEŚ BERNADETTE? M. Sample
29. MORALNOŚĆ PANI PIONTEK M. Witkiewicz
30. SIMONA. OPOWIEŚĆ O NIEZWYCZAJNYM ŻYCIU SIMONY KOSSAK A. Kamińska
31. CALLAS. ZBYT DUMNA, ZBYT KRUCHA A. Signorini
32. RELIGA. BIOGRAFIA NAJSŁYNNIEJSZEGO POLSKIEGO KARDIOCHIRURGA D. Kortko J. Watoła
33. MERYL STREEP L. Grabel
34. DROGA DO DOMU G. Gargaś
35. PAŃSTWO TOMICKIE J. Łukowska
36. JAJKO Z NIESPODZIANKĄ A. Krakowiak - Kondracka
37. CUDZE JABŁKA A. Krakowiak - Kondracka
38. PIĄTE DZIECKO D. Lessing
39. PODRÓŻ BENA D. Lessing
40. GORZKIE POMARAŃCZE D. Sturis
41. LAWENDOWY POKÓJ N. George
42. KSIĘŻYC NAD BRETANIĄ N. George
43. SCENY Z ŻYCIA ROSYJSKICH MILIONERÓW M. Freyssac
44. MOTYLEK K. Puzyńska
45. WIĘCEJ CZERWIENI K. Puzyńska
46. DRZEWO MIGDAŁOWE M. Cohen Corasanti
47. DOMEK DLA LALEK D. Hewson
48. CMENTARZ TAJEMNIC D. Hewson
49. MILLENNIUM IV. CO NAS NIE ZABIJE D. Lagercrantz
50. PRZEPROWADZKA J. Ciment
51. SZCZĘŚCIE ALL INCLUSIVE K. Mirek
52. NIEPOKORNE. ELIZA A. Wojdowicz
53. NIEPOKORNE. KLARA A. Wojdowicz
54. PO PROSTU BĄDŹ M. Witkiewicz
55. NOORA JK Johnsson
56. UKOCHANA Z PIEKŁA RODEM A. Rogoziński
57. MORDERSTWO NA KORFU A. Rogoziński
58. OSTATNI DZIEŃ ROKU K. Misiołek
59. DOM NAD KLIFEM M. Binchy
60. CZAS POKAŻE A. Ficner - Ogonowska
61. GRAC CIENI Ch. Link
62. NIEMOWA M. Hjorth H. Rosenfeld
63. PORWANA R. Lewanowicz (dzięki Kasia:)

Hmmm... i to już mój ostatni wpis w 2015 roku. Zabrakło czasu na podsumowanie kilku ostatnich lektur, trudno... Przede mną 2016, jeśli uda się utrzymać dotychczasowe tempo czytania - super, więcej już chyba nie dam rady. Musiałabym zmienić miejsce pracy, żeby wydłużyć dojazdy, a na tym niekoniecznie mi zależy;)

Życzę sobie i Wam super lektur w 2016, wielkich ze strachu oczu przy thrillerach, podwyższonego tętna pzy kryminalnych zagadkach, uśmiechu na twarzach przy dobrych obyczajówkach, łezki w oku kiedy trzeba, miłych biograficznych  wspomnień i... do siego roku:)

czwartek, 10 grudnia 2015

Grudniowo, pierniczkowo - polecam:)

Koniec roku zbliża się wielkimi krokami i chociaż do świątecznych przygotowań u mnie jeszcze daleko, to trochę świątecznego i sylwestrowego klimatu wprowadzę. Świątecznego - poprzez fotki z pierniczkami, całkiem zgrabne nam wyszły w tym roku :) Sylwestrowego - poprzez powieść OSTATNI DZIEŃ ROKU Katarzyny Misiołek, autorki dotąd mnie zupełnie nieznanej. Sięgnęłam po jej książkę zwabiona najpierw klimatyczną okładką. Pomyślałam, że będzie to fajna lektura na grudniowe wieczory pod kocykiem. Potem przeczytałam kilka recenzji i już wiedzialam, że nie będzie lekko, łatwo i przyjmnie. Ale na pewno ciekawie, nostalgicznie i tajemniczo - i nie zawiodłam się. Historia opisana przez Katarzynę Misiołek jest przejmująco smutna. Porusza temat zaginiecia bliskiej osoby oraz tego jak takie zdarzenie wpływa na rodzinę, jej wewnętrzne relacje, ale również z otoczeniem - sąsiadami, znajomymi, współpracownikami...
Krótko i bez szczegółów (bo wg mnie recenzja na okładce i na różnych www i tak zdradza za dużo): starsza siostra Magdy (studentki) - Monika - znika w sylwestrowe popołudnie i urywa się po niej ślad... Zrozpaczony mąż, siostra, rodzice poruszają niebo i ziemię, by ją odnaleźć. Ale jak to bywa, hipotez tysiące (samobójstwo, ucieczka z kochankiem, utrata pamięci, sekta), ale prowadzą one donikąd... W międzyczasie na światło dzienne wychodzą różne rodzinne tajemnice, czy mogły one mieć wpływ na zniknięcie Moniki? Historia oczywiście wciąga, czytając byłam ciekawa czy dziewczyna się odnajdzie, co jej się przydarzyło, ale w sumie nie to jest w tej książce najważniejsze... Najbardziej wciągające jest obserwowanie tego jak zniknięcie Moniki wpływa na relacje pomiędzy bliskimi jej ludźmi, jak zmienia się życie tych, którzy muszą żyć z taką stratą na codzień. Jak muszą się pogodzić ze swoją bezsilnością, z pytaniami czy mogę jeszcze coś zrobić, czy warto, jak gaśnie w nich nadzieja... wszystko to opisane na spokojnie, bez melodramatycznych nutek.
Mnie książka p. Misiołek bardzo poruszyła. Zasmuciła, uświadomiła... nie jest istotne czy akurat Monika się odnalazła, dowiecie się tego czytając tę książkę... tysiące osób znika, za każdym zniknięciem kryje się coś - czasem wielka tragedia, czasem bezmyślna ucieczka, a bliscy muszą stawiać temu czoło... codziennie.

Nie wiem czy zdążę z podsumowaniem listopadowych i grudniowych lektur - kolejne już bardziej optymistyczne, jedna wręcz absurdalnie smieszna;) Pozdrawiam w ten ciepły (jak na grudzień) dzień!

wtorek, 17 listopada 2015

Pierwsze spotkanie z Alkiem Rogozińskim

Boszszsz... jak ten czas leci. Miałam wrzucać wpisy częściej, na bieżąco i co? nico... planować to ja sobie mogę, co jutro do pracy założę, reszta wychodzi jak wychodzi ;) Ponieważ na długi wpis nie bardzo mam czas to pokażę chociaż, że żyję i czytam :D a ostatnio akurat przeczytałam taką świeżynkę, w sumie spodobała mi się ta swieżynka bardzo, więc polecę z przyjemnością jako lekturę lekką, łatwą, przyjemną, dowcipną, z humorem, ale nie infantylną i ogłupiającą. Czyli... spotkanie z nową postacią na rynku wydawniczym - Alkiem Rogozińskim.


Rogoziński przedstawiony jest w swojej notce biograficznej jako filolog, dziennikarz, podróżnik i "bywalec" - dziennikarz radiowy i członek zespołu redakcyjnego "Party". A co tam, wybaczam, bo w sumie obserwacje stamtąd wyniesione zgrabnie wykorzystuje w swoich książkach. Ale do rzeczy, Rogoziński napisał do tej pory dwie komedie kryminalne - NARZECZONA Z PIEKŁA RODEM oraz MORDERSTWO NA KORFU, ale już zapowiada kolejne ZABÓJCZA KOREKTA i SKARB POD WIEŻĄ. Główną bohaterką jest Joanna Szmidt - autorka bestsellerowych powieści romantycznych i jej agentka Betty. Akcja pierwszej powieści toczy się w Warszawie i w Milanówku, gdzie mieszka Joanna, a drugiej - na Korfu - gdzie główna bohaterka dochodzi do siebie (a właściwie takie miała plany) po przygodach z pierwszej części. Nie da się nie zauważyć zauroczenia Rogozińskiego Joanną Chmielewską, mnie to ani ziębi, ani grzeje, ale pewnie znajdą się ortodoksi, którzy to Panu Alkowi wypomną. Ja spotkania z Chmielewską skończyłam na Lesiu, trudno mi się wypowiadać;) 

Joanna i Betty razem pracują, przyjaźnią się, kłócą i wspomagają. Tworzą uroczy kolaż 40to latek, które na pierwszy rzut oka mogą się wydawać infantylne, ale w sumie - doskonale sobie radzą. W pierwszej powieści rozwiązują zagadkę śmierci "narzeczonego" Joanny, sporo młodszego chłopaka, którego ciało pisarka znajduje w swoim domu w dość krwawych okolicznościach. Z czasem okazuje się, że "narzeczony" połaszczył się nie tylko na wdzięki Joanny, ale miał inne motywy, by się nią zainteresować. Akcja drugiej powieści rozgrywa się na Korfu, autor zgrabnie wplata ciekawostki związane z tą grecką wyspą.   Tym razem Joanna, na pierwszej uroczystej kolacji połączonej z koncertem i partyjką brydża, odnajduje ciało Stefanosa, gospodarza willi, w której się zatrzymała. Na pomoc wzywa Betty, która przybywa z odsieczą z Krzysztofem Darskim (policjantem, którego usidliła w pierwszej części). Zakończeń oczywiście nie zdradzę ;)

Dlaczego polecam? Bo akcja toczy się wartko, bez dłużyzn. Autor pisze bardzo dowcipnie, chociaż niektóre wstawki mógłby sobie darować. Nie lubię kawałów nie powiązanych z akcją, w stylu "a kiedyś koleżanka babci mojej cioci potknęła się na dywaniku wstając z łóżka, wypadła jej sztuczna szczęka itd. itp." Dorzuca do tego trochę współczesnych nazwisk typu Jodełka, Fijał, Szyc czy Lubaszenko powodując, że odbieramy książkę jako bardzo współczesną, ciekawe jak sobie z tym poradzą czytelnicy za kilka lat;) A gdy naśmiewa się ciut bardziej... ładnie zmienia nazwiska np. znanej polskiej projektantki na Zosię Gałczyńską ;0 

Seria spodoba się tym, którzy chetnie sięgnęli po serię o Nataliach Olgi Rudnickiej (mnie już zmęczyła ostatnią częścią, ale dwie pierwsze - bardzo OK) albo polubili cykl o Aurorze Teagarden Charlaine Harris. Czyli kryminalnie z przymrużeniem oka. Książki Rogozińskiego mają po ok. 300 stron, dla mne to lektura na weekend albo dwa dłuższe wieczory lub posiedzenia w wannie;)

Ano właśnie. Pytacie kiedy czytam, że niby tak dużo.... eeeee tam. Normalnie, pamiętajcie, że dojeżdżam SKMką do pracy. I jeśli nie spotkam Iwony, Grażyny, Justyny, drugiej Justyny (raaaaaany - skąd tyle Justyn w okolicach Sulejówka???) to pozostają jeszcze weekendowe śniadania, podwieczorki i kolacje (uwielbiam czytać przy jedzeniu! co chyba widać na fotkach, hehe;) i kąpiele w wannie - jak mnie lektura wciągnie to naprawdę długie;) I tyle, w pracy nie czytam :D  

Październikowo udało mi się też "zaliczyć" ostatnią Simons oraz NOORĘ J.K. Johanson, ale tutaj peanów nie będzie, więc mogą poczekać. Na drugą połowę listopada przewiduję OSTATNIĄ ARYSTOKRATKĘ i OPACTWO ŚWIĘTEGO GRZECHU... albo... pomyślę jeszcze;0

Uściski przesyłam i zostawcie ślad, że nie pisałam sobie, a muzom! 




czwartek, 15 października 2015

Październikowo obyczajowo

No to jestem, po miesięcznej przerwie, ale jestem :) Stęsknieni;)? Swoją drogą - jak wolicie: wpisy krótsze, z opisem 1-2 książek, ale w miarę na bieżąco? czy raczej jak do tej pory - rzadziej, ale konkretniej, czyli przegląd miesiąca?

Ostatni pakiecik całkiem przyjemny, przy czym nie ukrywam, ze najdłużej trwała lektura MILLENNIUM. CO NAS NIE ZABIJE Davida Lagercrantza. Przeczytałam, bo pewne książki przeczytać po prostu trzeba, szczególnie, jesli poprzednie części przypadły do gustu. Z MILLENNIUM miałam jednak taki problem, że najbardziej podobała mi się jedynka (potem doskonała ekranizacja), dwójeczka też zajmująca, trójkę przeczytałam z rozpędu i lekko mnie zmęczyła. Objętością, nadmiarem szczegółów i detali z funkcjonowania organizacji przestępczych, tła politycznego itp. No nie ogarniam, co może i dobrze o mnie świadczy, he he ;) Czwórka - wiadomo - to jednak nie Stieg Larsson, więc może być inaczej, ale akurat tutaj nowemu autorowi MILLENNIUM nie mam nic do zarzucenia - stylistycznie panowie zgodni, bohaterowie spójni, nie ma się wrażenia, ze ten Michael to jakiś inny niż ten z I  czy II części. Historia sama w sobie ciekawa, jest i kryzys, i motyw wypalenia zawodowego, pojawia się (zapomniana przeze mnie) bliźniaczka Lisbeth, która nieźle zamiesza. Ale... no ale co? Po pierwsze akcja bardzo długo się rozkręca. Wyjatkowo długo. W końcu nabiera tempa, ale nie każdy ma tyle samozaparcia, żeby przez 300 stron czekać na eksplozję;) Ale pal 6. Wytrzymałam. Natomiast strasznie mnie irytowały długie wywody naukowe wplatane w wypowiedzi bohaterów. No żesz kurna o wszystkim: o czarnych dziurach, sztucznej inteligencji, o jakiś hakerskich metodach, wielkie teorie spiskowe itp. itd. To nie dla mnie... akcję człowiek ogarnia, ale całą resztę nie bardzo. Oczywiście dla fanów ww to będzie plus. Dla miłośników klasycznych kryminałów - chyba jednak minus. Podsumowując - nie porywa, owszem wciąga. Aha - chyba jedyny naukowy wątek, który mnie naprawdę zainteresował to autystyczny chłopiec, sawant, opis jego zachowań, możliwości, postrzegania świata - bardzo ciekawy. Polecam? Bo ja wiem? Miłośnik MILLENNIUM Larssona i tak pewnie sięgnie. Ten, który jeszcze MILLENIUM nie czytał i tak od czwórki nie zacznie;) a wówczas niech sięgnie po MĘŻCZYŹNI, KTÓRZY NIENAWIDZĄ KOBIET... to dopiero jest historia :)     

Jak to u mnie zazwyczaj bywa - po ciężkawym kryminale musi nastapić lektura lżejszego kalibru. Na początek padło na PRZEPROWADZKĘ Jill Clement. Zachęcił mnie fakt, ze ksiązka została już zekranizowana i to w doborowej obsadzie: Diane Keaton i Morgan Freeman. Z notki wydawniczej: "Pewnego sobotniego wieczoru spokojne życie starszego małżeństwa z Nowego Jorku nabiera gwałtownego przyśpieszenia: właśnie podjęli decyzję o sprzedaży mieszkania, następnego dnia czeka ich tzw. „dzień otwarty”, a tymczasem ich stara jamniczka Dorothy doznaje poważnego urazu kręgosłupa. Kiedy Alex i Ruth transportują sparaliżowaną suczkę do szpitala, okazuje się, że w pobliskim tunelu nastąpiła awaria cysterny z benzyną – i być może jest to próba zamachu terrorystycznego. Telewizja nadaje coraz bardziej alarmujące wiadomości, co nie pozostaje bez wpływu nie tylko na ceny nieruchomości, ale także na postawy moralne małżonków." 
Osobiście mam odczucie, że to typ opowieści, która zdecydowanie lepiej wypadnie jako film, niż jako powieść. Czyta się szybko, dosłownie w 1-2 wieczory. Bohaterowie są barwni, nie nijacy, bardzo ze sobą zżyci, ładnie opisana wiążące ich relacje. Akcja toczy się w hałaśliwym centrum Nowym Jorku w czasie kryzysowej sytuacji - film może być naprawdę OK, książka... hmmm... daleka jestem od entuzjastycznych recenzji, ot - jedna z wielu. 

A teraz pora na polsie autorki i może nie będzie mega zachwytu, ale uważam, że baaaaardzo fajny zestaw mi się trafił. Od czego by tu...? Może od serii NIEPOKORNE Agnieszki Wojdowicz. Elizę i Klarę poleciła mi koleżanka Ania (Aimee - fenkjuwerymacz:), przyznaję, że sięgnęłam po nie z pewną obawą, bo okładki takie... ekhm... romansowe :D ale nic bardziej mylnego, choć oczywiście wątki miłosne są, ale co to komu przeszkadza - zycie;) 

NIEPOKORNE to trylogia opowiadająca o losach trzech dziewczyn Elizy, Klary i Judyty (cz. 3 - Judyta już ponoć napisana, czekam z niecierpliwością), których losy splatają się ze sobą w XIX wiecznym Krakowie (swoją drogą Kraków przedstawiony dość zaściankowo, nie wiem co moje koleżanki krakowianki na to :)? Dziewczyny emancypantki, walczą o swoją niezależność, każda na swój sposób, każda ponosi tego konsekwencje... ech... nie miały laski łatwo, serio mówię. Eliza przyjeżdża z Konkresówki, aby podjąć studia farmaceutyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Klara próbuje swych sił jako dzienikarka, w wiecznym konflikcie z ojcem konserwatystą. Wg mnie najciężej miała Judyta - z pochodzenia Żydówka. Ona, aby zrealizować swoje marzenia o malowaniu/sztuce, musi zerwac kontakty ze swoją rodziną i liczyć tylko na siebie.
Ta seria przypomina mi trochę trylogię STULECIE WINNYCH Ałbeny Grabowskiej, ale nie męczy mnogością bohaterów i wydarzeń. Historia Grabowskiej rozciągnieta w czasie na 100 lat taki ma własnie minus, nie dość, że w rodzinie co pokolenie to bliźniaczki to przy tak długim zakresie czasowym - za dużo się dzieje, po prostu. A tutaj - jak na razie w dwóch pierwszych tomach - akcja zamyka się w 2-3 latach i chociaż jest sporo wątków pobocznych, to jednak cały czas losy Elizy, Judyty i Klary są kluczowe. Pojawiają sie autentyczne postaci jak Wyspiański czy Klimt, co nadaje powieści kolorytu. W Klarze dodatkowo przenosimy się co jakiś czas do Wiednia, Lwowa i podwarszawskiego Otwocka. Co ważne, czytając te powieści ma się wrażenie, że autorka pofatygowała się co do wniknięcia w realia tamtej epoki. Mówiąc krótko - polecam i naprawdę wiele sobie obiecuję po NIEPOKORNE. Judyta, może już w 2016?

Kolejna bardzo udana obyczajówka: Agnieszka Krakowiak - Kondracka CUDZE JABŁKA. Z opisu wydawnictwa: Ewa i Marek, żyli dostatnio, nie brakowało im na prywatną szkołę dla córki Poli, zagraniczne wypady w środku roku, ogrodnika, sprzątaczkę. Mieli dwa samochody, dom i basen w ogrodzie. Nigdy nie mieli poczucia, że trwonią pieniądze. A jednak... Gdy długo przygotowywany nowy interes Marka wziął w łeb i zer na koncie zaczęło ubywać, musieli zmienić swoje spojrzenie na życie i... zakasać rękawy. Na jaką pracę może dziś liczyć niedoszła pani psycholog i prywatny przedsiębiorca po bankructwie firmy? Czy uda im się ocalić związek? Czy potrafią jeszcze patrzeć na siebie bez wyrzutu, jak przed laty, gdy pieniądze nie miały znaczenia? "Cudze jabłka" to mądra, wzruszająca i jednocześnie zabawna książka o sile miłości i szczęściu, które nie są przecież zarezerwowane dla bogaczy...

Nic dodać, nic ująć :) książka tzw. "życiowa" ;) po przeczytaniu warto przemyśleć jak samemu się żyje, czy aby wszystko jest tak ważne jak nam się wydaje. I jak wychowywać dzieci, bo w sumie ksiązkowa Pola daje radę i wypada dość dojrzale jak na 11to latkę, ale... mam smutne wrażenie, że większość dzieci z takiego "chowu" miałoby jednak ogromny żal do rodziców za dość dotkliwe potknięcie, które "rujnuje" im ich idealny świat.

No i jak to piszą pisma kobiece - najnowsza powieść królowej polskiej powieści obyczajowej - Magdaleny Witkiewicz PO PROSTU BĄDŹ. Muszę przyznać, że autorka się nie leni, bo przecież to już trzecia powieść w tym roku Pani Magdy (Pani Magdo - zaskoczy nas Pani czwartą jeszcze w 2015 ;)?) I wiecie co - nie będę zdradzać fabuły, bo po co? Jak ktoś lubi (na dobra, napiszę to) kobiece obyczajówki to po prostu musi tę ksiązkę przeczytać. Jest dużo lepsza niż ostatnia, to na pewno. Ale jest po prostu fajna, ciepła, wzruszająca, świeża. Przenosząca zmamusiałe 30-40-50cio latki do wcale nie tak odległych czasów studenckich i pierwszych (drugich, trzecich...) miłości. To takie polskie LOVE STORY... ooo i więcej nie powiem, bo to byłby już spoiler;) A tak w ogóle Pani Magdo - wróżę Pani ekranizację, serio, serio:)

I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy wpis... brakło czasu jeszcze na opisanie dwóch ksiązek, dwie kolejne już w czytaniu, a stosik listopadowy.... mniam, mniam - mega apetyczny! Powiem tylko - jest nowa Paulina Simons, o!

Pozdrawiam październikowo, w doskonałym humorze, bo dziś jeszcze z koleżankami Kasią i Anią uderzam na MARIĘ CALLAS z Krystyną Jandą w OCH TEATRZE. 

Aha - jeszcze pytanko - czytał ktoś powieści kryminalne Alka Rogozińskiego? Podobno z humorem, skusiłabym się, ale mój budżet październikowy może jużtego nie wytrzymać;)

środa, 23 września 2015

Cisza... spokój... nic?

Cześć kochani :) dostaję poganianki, że najpierw Was rozpieszczam długim postem z kilkoma książkami, a potem ciiiiszzzzaaaa... no tak, no tak - prawda. Przyczyny są dwie. Pierwsza: szkoła ruszyła.... aaaaa... kto ma dzieci w szkole ten wie i więcej nie muszę pisać;) dodatkowo dzieci w przełomowych (dla nich) 1 i 4 klasie, więc... wdrażamy się :D Przyczyna nr 2: chciwie złapałam za Millenium czwóreczkę czyli CO NAS NIE ZABIJE Davida Lagercrantza, a to zdecydowanie nie jest broszurka. Czytam, czytam, przebijam się poprzez naukowe wywody o czarnych dziurach, sztucznej inteligancji i atakach hakerskich i nadal nic z tego nie kumam;) ale w 50% robi się na tyle ciekawie co do zasadniczej akcji, że nie odpuściłam i myślę, że 2-3 dni i skończę. 

A w październikowej kolejce kilka nowości PO PROSTU BĄDŹ Magdaleny Witkiewicz, PRZEPROWADZKA Jill Ciment i KSIĘŻYC NAD BRETANIĄ Niny George. Może być :)?

A tymczasem serdeczne pozdrowienia i szczególne uściski dla Hani, której owsiane ciasteczka z blogowego przepisu właśnie pochrupuję. Pycha:)

poniedziałek, 14 września 2015

Urlop, urlop i po urlopie:(

Ech... pięknie było... leniwie... radośnie... książkowo... basenowo... cieplutko, ale się skończyło, potem z wakacyjnego truchtu prosto w szkolną polkę galopkę... toż to szoooook! Dlatego wybaczcie, że podsumowanie urlopowych lektur z 2 tygodniowym poślizgiem, ale przecież - grunt, ze jest :) 

W temacie samych lektur - raczej lekko, troszkę kryminalnie, trochę podróżniczo - udało się przeczytać 7 ksiązek i ósmą zacząć (i tę potem przez 2 tygodnie kończyć;) To jak, gotowi? Zaczynamy:)

LAWENDOWY POKÓJ Niny George - bardzo pozytywne zaskoczenie:) Jakoś nie chciało mi się sięgnąć po tę lekturę, podejrzewając, że to kolejna książka z cyklu "po 40tce / rozwodzie / wypadku* zwiewam z miasta na wieś / prowincję / na wyspę / do innego kraju* i tam remontuję starą chałupę / zaczynam hodować kozy / zajmuję się serowarstwem / zakładam uprawę lawendy* A tymczasem jednak trochę inaczej, chociaż o zawiedzionej miłości tez jest. Główny bohater - Jean Perdu - jest właścicielem księgarni "Apteka Literacka" w Paryżu. Prowadzi ją i mieszka na barce. Prowadzi życie zgorzkniałego starego kawalera, po tym jak 20 lat wcześniej opuściła go kobieta jego życia. Jean nawet nie próbował się dowiedzieć dlaczego, pogrążył się  w rozpaczy... dopiero na skutek pewnych wydarzeń decyduje się przeczytać list, który sporo wyjaśnia. I od tego momentu zaczyna się bardziej dynamiczna część książki - wyrusza swoją barką do miejsca skąd pochodziła jego ukochana. Dołącza do niego młody pisarz, autor bestselleru, ale obecnie w kryzysie twórczym. Po drodze spotykają rózne indywidua, ale i normalnych, fajnych ludzi i w końcu - docierają do celu. Historia ma pozytywne zakończenie, ale jakie - zobaczcie sami:)

* niepotrzebne skreślić 

SCENY Z ŻYCIA ROSYJSKICH OLIGARCHÓW. Zapiski francuskiej guwarnantki Marie Freyssac. Autorka to młoda francuska dziennikarka, przez ponad rok opiekowała się dziećmi rosyjskich miliarderów i napisała o tym tak:
Przez półtora roku tylko raz widziałam, jak ojciec nie uległ kaprysowi córki. Wokół dzieci krążą liczne nianie rosyjskie, angielska, francuska, no i ochroniarze. Przy natłoku zajęć i obowiązków wcale nie jest takie proste być potomkiem oligarchy. No i do tego atmosfera strachu, w jakiej żyją rodziny: lęk przed porwaniem, przed niestabilnością polityczną, która szkodzi interesom. Tak naprawdę to ich bogactwo - to złota klatka... 
Nad tą lekturą nie będę się długo rozpisywać, na pewno kiedyś coś podobnego czytaliście. Ta historia oparta jest na faktach, a dla nas może być o tyle ciekawsza, że toczy się u naszych dość "egzotycznych" sąsiadów. Krótko ujęłabym to tak: niemnoga straszno, niemnoga smieszno;) Polecam na 1-2 popołudnia/wieczory.

CHALEPIANKA. Zapiski z Krety Anny Laudańskiej - lektura obowiązkowa dla tych, którzy wybierają się na tę grecką wyspę. Autorka mieszka na Krecie od ok. 10 lat, w Chanii. Opisuje miejsca, które warto na Krecie zobaczyć, poleca piękne plaże, podpowiada, gdzie warto się wybrać "poza głównym nurtem". Pisze tez o życiu codziennym kreteńczyków, relacjach między nimi, o ich świętach, zwyczajach, pogodzie. Ja z przyjemnością książkę przeczytałam, nacieszyłam oczy pięknym wydaniem, ale... w sumie wiele z rad nie skorzystałam, bo poruszaliśmy się jednak tym "głównym nurtem" - Elafonisi (pięęęęęęęękna:), Chania, klasztor Chrysoskalitissa, jaskinia Topolia - i tyle z dziećmi nam wystarczyło. Odmówiły wyprawy na boską lagunę Balos, o wąwozie Samaria nie było nawet mowy... cóż - następnym razem:) 


A na urlopach lubię  czytać kryminały:) najlepiej seriami. Pamiętam jak 2 lata temu na wakacjach pochłonęłam mroczną serię Arnaldura Indridasona i byłam zachwycona.  Teraz sięgnęłam po zachwalaną polską autorkę Katarzyne Puzyńską i jej serię o policjancie z Lipowa - Danielu Podgórskim. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to niezwykłe podobieństwo pierwszej części serii MOTYLKA do powieści Agnieszki Olejnik DANTE NA TROPIE. Jest młoda kobieta, która ucieka z dużego miasta na prowincję i osiedla się na uboczu. Jest lokalny lowelas i amant nr 2, który stara się podbić jej serce. Nawet psy sobie panie zafundowały na nowe zycie i odgrywają one dość istotną rolę w obydwu powieściach. No i zbrodnia... wiadomo. Z tym, że... styl MOTYLKA jest po prostu ekhm... słaby. Poprawny, ale ma się wrażenie jakby sie czytałało wypracowanie szkolne. W pierwszej częsci mi to jeszcze aż tak nie przeszkadzało, w drugiej WIĘCEJ CZERWIENI już bardzo. Na tyle, że po trzecią i czwartą nie sięgnęłam. I raczej nie sięgnę, chyba, że po tym jak przeczytam te 100 kilkadziesiąt innych książek czekających u mnie na półce i w kindelku;) 
Co jeszcze uderza w ksiązkach Puzyńskiej? Hmm... została nazwana polską Camillą Lackberg i powiem szczerze, że to nominacja troszkę na wyrost. Chyba, że autorowi każdej powieści "kalki" taki tytuł się należy. No bo analogie do książek Lackberg, aż dają po oczach. Zaczynając od ogólnego klimatu - tam małe miasteczko, tu mała wioska. Lokalny policjant i jego luba non stop wtrącająca się w śledztwo. Nawet ciągłe podjadanie cynamonowych bułeczek czy innych skandynawskich przysmaków - u Puzynskiej jest także, tylko zastąpiono polskimi serniczkami, szarlotkami i bułeczkami.
Hmm... no nie chcę tej lektury zjechać na maksa, bo ogólnie lubię lokalne klimaty w kryminałach, opisy relacji w małych społecznościach, no ale - nie. No nie. Jak też to lubicie to sięgnijcie jednak po DANTEGO NA TROPIE Olejnik albo KOBIETĘ BEZ TWARZY Anny Fryczkowskiej. 

Zniechęcona Puzyńską sięgnęłam po książkę, która zbiera bardzo dobre recenzje i wg mnie - całkiem zasłużenie. DRZEWO MIGDAŁOWE Michelle Cohen Corasanti. Jest to powieść w klmatach CHŁOPCA Z LATAWCEM czy TYSIĄC WSPANIAŁYCH SŁOŃC Khaleda Hosseini. Głównym bohaterem jest młody Palestyńczyk Ahmad, którego losy oraz całej jego rodziny autorka opisuje na tle odwiecznego konfliktu palestyńsko - izraelskiego. Ahmad jest niezwykle uzdolnionym dzieckiem, ale z tego powodu nie omijają go najgorsze tragedie jakie mogą spotkać człowieka: śmierć ukochanej siostrzyczki, właściwie na oczach rodziny, wieloletnie uwięzienie ojca, kilkukrotna utrata domu i całego majątku, kalectwo brata... Ahmed bardzo wcześnie musi przejąć ciężar utrzymania całej rodziny i robi to, ale gdy nadarzy się okazja kształcenia na uniwersytecie w Izraelu i poprzez zdobycie wykształcenia poprawienie sytuacji swojej rodziny - wykorzystuje ją. Nie jest to łatwa decyzja, sprzeciwia się temu matka, zza więziennych krat wspiera go jedynie udręczony ojciec. Historia Ahmeda toczy się niespodziwanymi ścieżkami, doprowadza do stabilnego życia jego, jego rodziny, ale po drodze - tyle cierpienia, tyle krzywdy wyrządzonej sobie nawzajem przez ludzi, tyle niesprawiedliwości... ale jest też miłośc, niezwykła przyjaźń... książka niełatwa, odkrywająca wiele smutnych prawd o nas samych, ale  z pewnością warta przeczytania.


Po DRZEWIE MIGDAŁOWYM postanowiłam wrócić do kryminałów i padło na DOMEK DLA LALEK Davida Hewsona. Pomyślałam: kto jak kto, ale chyba autor DOCHODZENIA mnie nie zawiedzie? I nie zawiódł:) Nie jest to kontynuacja trzech ksiązek o Sarze Lund, ale zupełnie odrębna powieść. Tym razem autor poprowadził akcję w Amsterdamie, a głównym bohaterem uczynił policjanta Pietera Vosa, który po tajemniczym zginięciu nastoletniej córki 3 lata wcześniej, wycofał się z zawodu. Teraz jednak zostaje ponownie wciągnięty do akcji, gdyż w podobnych okolicznościach ginie córka ważnego amsterdamskiego polityka, a jednocześnie pasierbica jego byłej partnerki . Po pewnym czasie okazuje się, że dziewczyny się znały i łączyła je bliska więź.  Czy dziewczęta się odnajdą? czy ich zniknięcia faktycznie były powiązane? czy będzie ciąg dalszy historii z Pietrem Vosem? Na dwa pierwsze pytania odpowiedź znajdziecie w DOMKU DLA LALEK, na ostatnie odpowiem tak: chciałabym, bo historia ciekawa, fajnie zbudowane postaci (np. nieporadna, początkująca policjantka Laura Bakker wspierająca Vosa w śledztwie). Mówiąc krótko - fajny kryminał i fajny Amsterdam w tle. 

* Haaa! doczytałam, że "holenderska" seria z Vosem będzie miała cd:)))

I ostatnia wakacyjna lektura, a własciwie na wakacjach rozpoczęta, a potem dość długo w czytaniu. Znów Hewson, ale... zupełnie inny. CMENTARZ TAJEMNIC i tym razem Wenecja... smakowita lektura, ale o niej już w następnym wpisie. I bardzo ucieszyła mnie nowość PORA NA ŚMIERĆ tego autora zachwalana w ten sposób: "Pora na śmierć", podobnie jak "Kod Leonarda da Vinci", odsłania mroczne tajemnice Kościoła, ale jest lepiej napisana i bardziej złożona. Co więcej, w odróżnieniu od Dana Browna i większości autorów thrillerów David Hewson potrafi stworzyć bardzo przekonujące, żywe postaci. PORA NA ŚMIERĆ czeka już na kindelku, ale to za chwilę:)

Podsumowując - co poleciłabym z sierpniowej puli? Na pewno DRZEWO MIGDAŁOWE i DOMEK DLA LALEK ex aequo. Resztę można, a Puzyńską - niekoniecznie;) a Was co wakacyjnie wciągneło, pozytywnie zaskoczyło i polecacie? 

A tych, przed którymi urlop dopiero za chwilę albo w trakcie - serdecznie pozdrawiam i udanych wyborów ksiązkowych życzę :) Kasia - pozdrowienia z Brackiej:)  

środa, 12 sierpnia 2015

Przedurlopowo.... filmowo i ksiązkowo

Nie wiem jak Wam upłynęła pierwsza połowa wakacji, ale mi... pomimo, że w pracy, że z dziećmi... jakoś przeciekła przez palce, błyskawicznie. A potem sierpień, dzieci wyjechały, a ja hulaj dusza! kino, teatr, kiążka, znajomi, rower,  basen, sprzątanie i siup... już połowa sierpnia. Aaaaaa - czemu, czemu, czemu? założę się, że listopad będzie duuuuuużo dłuższy... baaaa! nawet 28 dniowy luty będzie dłuższy niż 31 dniowy sierpień. To nie fair;)

Ale do rzeczy - może kino na początek? Założyłam sobie, że 2-3 razy to na pewno do kina pójdę. Na liście MUST SEE od razu pojawiły się: AMY, NIERACJONALNY MĘŻCZYZNA, a jak uda się coś jeszcze to git. No i udało się :) KLUCZ DO WIECZNOŚCI, AMY oraz ROZUMIEMY SIĘ BEZ SŁÓW. Randka z NIERACJONALNYM MĘŻCZYZNĄ dopiero przede mną, ale o pozostałych filmach to i owo mogę już napisać. A szczególnie o AMY i ROZUMIEMY SIĘ BEZ SŁOW, które mnie zach-wy-ci-ły!!!  
Na ROZUMIEMY SIĘ BEZ SŁOW, grane już od maja, poszłam bez większych oczekiwań, na taki "czasozapychacz" przed kolejnym spotkaniem. A wyszłam... roześmiana, ubawiona i zaryczana jednocześnie. Zaryczana pozytywnie:) Jest to historia rodziny, w której jedynie najstarsza córka jest osobą słyszącą, rodzice i syn są głuchoniemi. Mieszkają na farmie, z której się utrzymują, hodujac krowy, owce, produkując sery. Główna bohaterka Paula ma 16 lat i jest głównym łącznikiem pomiędzy "normalnym" światem a rodzicami. Rodzicami dość specyficznymi, dodajmy:) jest ich handlowcem, negocjatorem, tłumaczem, "załatwiaczem" reklamacji... do tego chodzi do szkoły, no i cóż się dziwić - czasami ma tego wszystkiego po prostu dość... sytuacja robi się napięta, gdy nauczyciel muzyki Pauli odkrywa w niej talent muzyczny, a jednocześnie ekscentryczny tata postanawia kandydować w lokalnych wyborach. Robi się naprawę śmiesznie, ale... no własnie ale! Ten film przede wszystkim wzrusza, pięknie pokazuje zmianę oczekiwań Pauly, a jednocześnie troskę o rodziców, brata... więcej pisać nie będę, ale są 3-4 takie momenty, że bezwstydnie ryczałam:D jeśli pojawi się ścieżka dźwiękowa z muzyką - na pewno kupię:) już jako ciekawostkę dodam, że rolę główną grała 19to latka, która była finalistką jednego z francuskich talent show, świetnie sobie w filmie poradziła, a teraz nagrała już solowe płyty i cóż - powodzenia:)

A teraz AMY... hmmm... od razu przyznaję, ze wielką fanką Amy Winehouse nie byłam i nie jestem, aczkolwiek talentu jej nie odmawiam, to oczywiste. O filmie słyszałam bardzo pozytywne opinie, więc postanowiłam zobaczyć... No i... doskonały. Doskonały po prostu film o inteligentnej, wrażliwej, zdolnej dziewczynie, która za szybko zrobiła karierę i po prostu się w tym pogubiła. Film oparty jest na dokumentacji z archiwów prywatnych i telewizyjnych naprawdę robi wrażenie. Widzimy Amy jako zbuntowaną kilkulatkę (oj, miała charakterek;), nastolatkę, młodą kobietę w lepszym i gorszym humorze. W końcu gwiazdę, od której ciągle czegoś ktoś chce... niestety, najwięcej chcieli ci, którym nie potrafiła odmówić - chłopak/mąż i ojciec. Przyznaję, ze film na początku mi się nieco dłużył, z czasem oglądało się go coraz lepiej, aż do momentu, który przedstawia upadek Amy. Rany... to takie intymne, szczere do bólu, bezlitosne. Większość z nas zna historię AMY i raczej nie spodziewała się happy endu. Zakończenie jest bardzo poruszające, pokazane fragmenty z koncertu w Belgradzie, którym Amy własciwie zakończyła swoją karierę. Koniec oglądałam ze ściśniętym sercem, boooo... no cóż... sami zobaczcie.    

Czas na książki. Natknęłam się na dwie zapomniane, cieniutkie książeczki DORIS LESSING - pomyślałam, hmm... czemu nie? Kryminały poczekają. I tak w kilka dni łyknąłam PIĄTE DZIECKO oraz PODRÓŻ BENA. Bardzo mi się spodobał styl noblistki, zwięzły, nieprzegadany, z odpowiednią ilością dialogów, a przede wszystkim temat (choć pierwsza część bardziej, druga już troszkę dopisana na siłę, wg mnie trochę niespójna z pierwszą, zbyt długo pociągnięta fabuła, a na koniec dość gwałtownie ucięta). PIĄTE DZIECKO opowiada historię Harriet i Davida, którzy poznają się na firmowej imprezie, zakochują się w sobie i dość szybko pobierają. Mają piękne plany (jak dla mnie trochę na wyrost;) - dom, 5, 6, 7... ile Pan Bóg da dzieci. I zaczynają je realizować: kupują duży dom, Harriet szybko zachodzi w ciążę, przestaje pracować... szybko okazuje się, że ich plany, owszem, są możliwe do spełnienia, ale przy pomocy matki Harriet i finansowym wsparciu ojca Davida. Ale na początku nikomu to nie przeszkadza, dom staje się miejescem zjazdów rodzinnych, dzieci rosną, cudowna atmosfera... którą burzy kolejna ciążą Harriet. Od samego poczatku czuje ona, że ta ciąza jest inna. Dziecko jest bardzo silne, niespokojne, ruchliwe, Harriet jest wykończona. W końcu rodzi się Ben, od razu widać, że jest inny... Szczegółowo już dalej opisywac fabuły nie będę. Mnie zaciekawiło w tej historii to jak pojawienie się w rodzinie "innego" dziecka wpłynęło na jej funkcjonowanie, relacje. Dla mnie to powieść uniwersalna, można ją przenieść na sytuację, gdy w domu pojawia się dziecko, któremu trzeba poświęcić więcej uwagi niż pozostałym albo osoba niepełnosprawna (dziadek, babcia, rodzice) lub po prostu chora. Dodajmy, że akcja rozgrywa się w latach 70tych, gdzie realia i podejście do takich dzieci były diamteralnie różne od obecnych (wcale nie idealnych). Ja książkę serdecznie polecam, zarówno tę jak i PODRÓŻ BENA,
chociaż równie dobrze można pozostać na PIĄTYM DZIECKU. W PODRÓŻY BENA poznajemy jego dalsze losy, już po odejściu od rodziny. W dorosłym, ale jak się okazuje, wcale nie samodzielnym życiu. Spotyka w nim dobrych ludzi, ale i takich, którzy ze względu na jego "inność" chcą go bezlitosnie wykorzystać. Tak jak napisałam na wstępie, miałam wrażenie niespójności Bena z II części z Benem z części I. W PIĄTYM DZIECKU był pokazany jako z natury zły, krnąbrny, w PODRÓZY BENA raczej jako zagubiony, bezradny. Książka jest zbyt szczegółowa na początku, z kolei do finału... tragicznego, wg mnie dochodzi zbyt szybko. Na razie kończę przygodę z Doriss Lessing, ale oceniam ją bardzo pozytywnie, wrócę do niej napewno, tym bardziej, że bodajże ZŁOTY NOTES czeka w domu na swoją kolej.

I pora na podsumowanie ostatniej przedurlopowej lektury czyli GRECJA. GORZKIE POMARAŃCZE Dionisiosa Sturisa - dziennikarza, politologa pochodzącego z polsko-greckiej rodziny. Jest to bardzo ciekawy reportaż przybliżający nam ciekawe momenty historyczne Grecji, zakreślający tło ekonomiczne, polityczne, ale też mentalność Greków, ich relacje rodzinne - wszystko to co złożyło się potem na wielki kryzys. Ogromnym atutam jest przeplatanie wątków ogólnych historiami rodzinnymi Sturisa - wcale nie sielankowymi. O tym jak jego mama uciekła z Grecji z dziećmi przed mężem, który ją bił, o dziadkach, ciotkach, kuzynkach, którzy zostali w Grecji i można poznać ich pogląd na sytuację z punktu widzenia mieszkańców Grecji. Jest to również ksiązka o szukaniu własnej tożsamości... powinno Wam się spodobać:)

Tym samym zamykam pierwszą połowę sierpnia i zmykam na wakacje :))) jeeee! Do zobaczenia we wrześniu!

Aha - szalalam też teatralnie:) Kto jeszcze nie był to polecam: lekkie i śmieszne KLIMAKTERIUM 2 (ale uprzedzam, panie się bawią lepeij niż panowie;), koniecznie klasyczne 32 OMDLENIA w TEATRZE POLONIA z Krystyną Jandą, Jerzym Stuhrem i Ignacym Gogolewskim. I grane od lat, ale ja dopiero teraz i cóż - cudowna Krystyna Janda w SHIRLEY VALENTINE, również w TEATRZE POLONIA. Śmieszna, komiczna, odważna, nostalgiczna, troszkę smutna... trzeba zobaczyć:)