środa, 12 sierpnia 2015

Przedurlopowo.... filmowo i ksiązkowo

Nie wiem jak Wam upłynęła pierwsza połowa wakacji, ale mi... pomimo, że w pracy, że z dziećmi... jakoś przeciekła przez palce, błyskawicznie. A potem sierpień, dzieci wyjechały, a ja hulaj dusza! kino, teatr, kiążka, znajomi, rower,  basen, sprzątanie i siup... już połowa sierpnia. Aaaaaa - czemu, czemu, czemu? założę się, że listopad będzie duuuuuużo dłuższy... baaaa! nawet 28 dniowy luty będzie dłuższy niż 31 dniowy sierpień. To nie fair;)

Ale do rzeczy - może kino na początek? Założyłam sobie, że 2-3 razy to na pewno do kina pójdę. Na liście MUST SEE od razu pojawiły się: AMY, NIERACJONALNY MĘŻCZYZNA, a jak uda się coś jeszcze to git. No i udało się :) KLUCZ DO WIECZNOŚCI, AMY oraz ROZUMIEMY SIĘ BEZ SŁÓW. Randka z NIERACJONALNYM MĘŻCZYZNĄ dopiero przede mną, ale o pozostałych filmach to i owo mogę już napisać. A szczególnie o AMY i ROZUMIEMY SIĘ BEZ SŁOW, które mnie zach-wy-ci-ły!!!  
Na ROZUMIEMY SIĘ BEZ SŁOW, grane już od maja, poszłam bez większych oczekiwań, na taki "czasozapychacz" przed kolejnym spotkaniem. A wyszłam... roześmiana, ubawiona i zaryczana jednocześnie. Zaryczana pozytywnie:) Jest to historia rodziny, w której jedynie najstarsza córka jest osobą słyszącą, rodzice i syn są głuchoniemi. Mieszkają na farmie, z której się utrzymują, hodujac krowy, owce, produkując sery. Główna bohaterka Paula ma 16 lat i jest głównym łącznikiem pomiędzy "normalnym" światem a rodzicami. Rodzicami dość specyficznymi, dodajmy:) jest ich handlowcem, negocjatorem, tłumaczem, "załatwiaczem" reklamacji... do tego chodzi do szkoły, no i cóż się dziwić - czasami ma tego wszystkiego po prostu dość... sytuacja robi się napięta, gdy nauczyciel muzyki Pauli odkrywa w niej talent muzyczny, a jednocześnie ekscentryczny tata postanawia kandydować w lokalnych wyborach. Robi się naprawę śmiesznie, ale... no własnie ale! Ten film przede wszystkim wzrusza, pięknie pokazuje zmianę oczekiwań Pauly, a jednocześnie troskę o rodziców, brata... więcej pisać nie będę, ale są 3-4 takie momenty, że bezwstydnie ryczałam:D jeśli pojawi się ścieżka dźwiękowa z muzyką - na pewno kupię:) już jako ciekawostkę dodam, że rolę główną grała 19to latka, która była finalistką jednego z francuskich talent show, świetnie sobie w filmie poradziła, a teraz nagrała już solowe płyty i cóż - powodzenia:)

A teraz AMY... hmmm... od razu przyznaję, ze wielką fanką Amy Winehouse nie byłam i nie jestem, aczkolwiek talentu jej nie odmawiam, to oczywiste. O filmie słyszałam bardzo pozytywne opinie, więc postanowiłam zobaczyć... No i... doskonały. Doskonały po prostu film o inteligentnej, wrażliwej, zdolnej dziewczynie, która za szybko zrobiła karierę i po prostu się w tym pogubiła. Film oparty jest na dokumentacji z archiwów prywatnych i telewizyjnych naprawdę robi wrażenie. Widzimy Amy jako zbuntowaną kilkulatkę (oj, miała charakterek;), nastolatkę, młodą kobietę w lepszym i gorszym humorze. W końcu gwiazdę, od której ciągle czegoś ktoś chce... niestety, najwięcej chcieli ci, którym nie potrafiła odmówić - chłopak/mąż i ojciec. Przyznaję, ze film na początku mi się nieco dłużył, z czasem oglądało się go coraz lepiej, aż do momentu, który przedstawia upadek Amy. Rany... to takie intymne, szczere do bólu, bezlitosne. Większość z nas zna historię AMY i raczej nie spodziewała się happy endu. Zakończenie jest bardzo poruszające, pokazane fragmenty z koncertu w Belgradzie, którym Amy własciwie zakończyła swoją karierę. Koniec oglądałam ze ściśniętym sercem, boooo... no cóż... sami zobaczcie.    

Czas na książki. Natknęłam się na dwie zapomniane, cieniutkie książeczki DORIS LESSING - pomyślałam, hmm... czemu nie? Kryminały poczekają. I tak w kilka dni łyknąłam PIĄTE DZIECKO oraz PODRÓŻ BENA. Bardzo mi się spodobał styl noblistki, zwięzły, nieprzegadany, z odpowiednią ilością dialogów, a przede wszystkim temat (choć pierwsza część bardziej, druga już troszkę dopisana na siłę, wg mnie trochę niespójna z pierwszą, zbyt długo pociągnięta fabuła, a na koniec dość gwałtownie ucięta). PIĄTE DZIECKO opowiada historię Harriet i Davida, którzy poznają się na firmowej imprezie, zakochują się w sobie i dość szybko pobierają. Mają piękne plany (jak dla mnie trochę na wyrost;) - dom, 5, 6, 7... ile Pan Bóg da dzieci. I zaczynają je realizować: kupują duży dom, Harriet szybko zachodzi w ciążę, przestaje pracować... szybko okazuje się, że ich plany, owszem, są możliwe do spełnienia, ale przy pomocy matki Harriet i finansowym wsparciu ojca Davida. Ale na początku nikomu to nie przeszkadza, dom staje się miejescem zjazdów rodzinnych, dzieci rosną, cudowna atmosfera... którą burzy kolejna ciążą Harriet. Od samego poczatku czuje ona, że ta ciąza jest inna. Dziecko jest bardzo silne, niespokojne, ruchliwe, Harriet jest wykończona. W końcu rodzi się Ben, od razu widać, że jest inny... Szczegółowo już dalej opisywac fabuły nie będę. Mnie zaciekawiło w tej historii to jak pojawienie się w rodzinie "innego" dziecka wpłynęło na jej funkcjonowanie, relacje. Dla mnie to powieść uniwersalna, można ją przenieść na sytuację, gdy w domu pojawia się dziecko, któremu trzeba poświęcić więcej uwagi niż pozostałym albo osoba niepełnosprawna (dziadek, babcia, rodzice) lub po prostu chora. Dodajmy, że akcja rozgrywa się w latach 70tych, gdzie realia i podejście do takich dzieci były diamteralnie różne od obecnych (wcale nie idealnych). Ja książkę serdecznie polecam, zarówno tę jak i PODRÓŻ BENA,
chociaż równie dobrze można pozostać na PIĄTYM DZIECKU. W PODRÓŻY BENA poznajemy jego dalsze losy, już po odejściu od rodziny. W dorosłym, ale jak się okazuje, wcale nie samodzielnym życiu. Spotyka w nim dobrych ludzi, ale i takich, którzy ze względu na jego "inność" chcą go bezlitosnie wykorzystać. Tak jak napisałam na wstępie, miałam wrażenie niespójności Bena z II części z Benem z części I. W PIĄTYM DZIECKU był pokazany jako z natury zły, krnąbrny, w PODRÓZY BENA raczej jako zagubiony, bezradny. Książka jest zbyt szczegółowa na początku, z kolei do finału... tragicznego, wg mnie dochodzi zbyt szybko. Na razie kończę przygodę z Doriss Lessing, ale oceniam ją bardzo pozytywnie, wrócę do niej napewno, tym bardziej, że bodajże ZŁOTY NOTES czeka w domu na swoją kolej.

I pora na podsumowanie ostatniej przedurlopowej lektury czyli GRECJA. GORZKIE POMARAŃCZE Dionisiosa Sturisa - dziennikarza, politologa pochodzącego z polsko-greckiej rodziny. Jest to bardzo ciekawy reportaż przybliżający nam ciekawe momenty historyczne Grecji, zakreślający tło ekonomiczne, polityczne, ale też mentalność Greków, ich relacje rodzinne - wszystko to co złożyło się potem na wielki kryzys. Ogromnym atutam jest przeplatanie wątków ogólnych historiami rodzinnymi Sturisa - wcale nie sielankowymi. O tym jak jego mama uciekła z Grecji z dziećmi przed mężem, który ją bił, o dziadkach, ciotkach, kuzynkach, którzy zostali w Grecji i można poznać ich pogląd na sytuację z punktu widzenia mieszkańców Grecji. Jest to również ksiązka o szukaniu własnej tożsamości... powinno Wam się spodobać:)

Tym samym zamykam pierwszą połowę sierpnia i zmykam na wakacje :))) jeeee! Do zobaczenia we wrześniu!

Aha - szalalam też teatralnie:) Kto jeszcze nie był to polecam: lekkie i śmieszne KLIMAKTERIUM 2 (ale uprzedzam, panie się bawią lepeij niż panowie;), koniecznie klasyczne 32 OMDLENIA w TEATRZE POLONIA z Krystyną Jandą, Jerzym Stuhrem i Ignacym Gogolewskim. I grane od lat, ale ja dopiero teraz i cóż - cudowna Krystyna Janda w SHIRLEY VALENTINE, również w TEATRZE POLONIA. Śmieszna, komiczna, odważna, nostalgiczna, troszkę smutna... trzeba zobaczyć:)