środa, 23 września 2015

Cisza... spokój... nic?

Cześć kochani :) dostaję poganianki, że najpierw Was rozpieszczam długim postem z kilkoma książkami, a potem ciiiiszzzzaaaa... no tak, no tak - prawda. Przyczyny są dwie. Pierwsza: szkoła ruszyła.... aaaaa... kto ma dzieci w szkole ten wie i więcej nie muszę pisać;) dodatkowo dzieci w przełomowych (dla nich) 1 i 4 klasie, więc... wdrażamy się :D Przyczyna nr 2: chciwie złapałam za Millenium czwóreczkę czyli CO NAS NIE ZABIJE Davida Lagercrantza, a to zdecydowanie nie jest broszurka. Czytam, czytam, przebijam się poprzez naukowe wywody o czarnych dziurach, sztucznej inteligancji i atakach hakerskich i nadal nic z tego nie kumam;) ale w 50% robi się na tyle ciekawie co do zasadniczej akcji, że nie odpuściłam i myślę, że 2-3 dni i skończę. 

A w październikowej kolejce kilka nowości PO PROSTU BĄDŹ Magdaleny Witkiewicz, PRZEPROWADZKA Jill Ciment i KSIĘŻYC NAD BRETANIĄ Niny George. Może być :)?

A tymczasem serdeczne pozdrowienia i szczególne uściski dla Hani, której owsiane ciasteczka z blogowego przepisu właśnie pochrupuję. Pycha:)

poniedziałek, 14 września 2015

Urlop, urlop i po urlopie:(

Ech... pięknie było... leniwie... radośnie... książkowo... basenowo... cieplutko, ale się skończyło, potem z wakacyjnego truchtu prosto w szkolną polkę galopkę... toż to szoooook! Dlatego wybaczcie, że podsumowanie urlopowych lektur z 2 tygodniowym poślizgiem, ale przecież - grunt, ze jest :) 

W temacie samych lektur - raczej lekko, troszkę kryminalnie, trochę podróżniczo - udało się przeczytać 7 ksiązek i ósmą zacząć (i tę potem przez 2 tygodnie kończyć;) To jak, gotowi? Zaczynamy:)

LAWENDOWY POKÓJ Niny George - bardzo pozytywne zaskoczenie:) Jakoś nie chciało mi się sięgnąć po tę lekturę, podejrzewając, że to kolejna książka z cyklu "po 40tce / rozwodzie / wypadku* zwiewam z miasta na wieś / prowincję / na wyspę / do innego kraju* i tam remontuję starą chałupę / zaczynam hodować kozy / zajmuję się serowarstwem / zakładam uprawę lawendy* A tymczasem jednak trochę inaczej, chociaż o zawiedzionej miłości tez jest. Główny bohater - Jean Perdu - jest właścicielem księgarni "Apteka Literacka" w Paryżu. Prowadzi ją i mieszka na barce. Prowadzi życie zgorzkniałego starego kawalera, po tym jak 20 lat wcześniej opuściła go kobieta jego życia. Jean nawet nie próbował się dowiedzieć dlaczego, pogrążył się  w rozpaczy... dopiero na skutek pewnych wydarzeń decyduje się przeczytać list, który sporo wyjaśnia. I od tego momentu zaczyna się bardziej dynamiczna część książki - wyrusza swoją barką do miejsca skąd pochodziła jego ukochana. Dołącza do niego młody pisarz, autor bestselleru, ale obecnie w kryzysie twórczym. Po drodze spotykają rózne indywidua, ale i normalnych, fajnych ludzi i w końcu - docierają do celu. Historia ma pozytywne zakończenie, ale jakie - zobaczcie sami:)

* niepotrzebne skreślić 

SCENY Z ŻYCIA ROSYJSKICH OLIGARCHÓW. Zapiski francuskiej guwarnantki Marie Freyssac. Autorka to młoda francuska dziennikarka, przez ponad rok opiekowała się dziećmi rosyjskich miliarderów i napisała o tym tak:
Przez półtora roku tylko raz widziałam, jak ojciec nie uległ kaprysowi córki. Wokół dzieci krążą liczne nianie rosyjskie, angielska, francuska, no i ochroniarze. Przy natłoku zajęć i obowiązków wcale nie jest takie proste być potomkiem oligarchy. No i do tego atmosfera strachu, w jakiej żyją rodziny: lęk przed porwaniem, przed niestabilnością polityczną, która szkodzi interesom. Tak naprawdę to ich bogactwo - to złota klatka... 
Nad tą lekturą nie będę się długo rozpisywać, na pewno kiedyś coś podobnego czytaliście. Ta historia oparta jest na faktach, a dla nas może być o tyle ciekawsza, że toczy się u naszych dość "egzotycznych" sąsiadów. Krótko ujęłabym to tak: niemnoga straszno, niemnoga smieszno;) Polecam na 1-2 popołudnia/wieczory.

CHALEPIANKA. Zapiski z Krety Anny Laudańskiej - lektura obowiązkowa dla tych, którzy wybierają się na tę grecką wyspę. Autorka mieszka na Krecie od ok. 10 lat, w Chanii. Opisuje miejsca, które warto na Krecie zobaczyć, poleca piękne plaże, podpowiada, gdzie warto się wybrać "poza głównym nurtem". Pisze tez o życiu codziennym kreteńczyków, relacjach między nimi, o ich świętach, zwyczajach, pogodzie. Ja z przyjemnością książkę przeczytałam, nacieszyłam oczy pięknym wydaniem, ale... w sumie wiele z rad nie skorzystałam, bo poruszaliśmy się jednak tym "głównym nurtem" - Elafonisi (pięęęęęęęękna:), Chania, klasztor Chrysoskalitissa, jaskinia Topolia - i tyle z dziećmi nam wystarczyło. Odmówiły wyprawy na boską lagunę Balos, o wąwozie Samaria nie było nawet mowy... cóż - następnym razem:) 


A na urlopach lubię  czytać kryminały:) najlepiej seriami. Pamiętam jak 2 lata temu na wakacjach pochłonęłam mroczną serię Arnaldura Indridasona i byłam zachwycona.  Teraz sięgnęłam po zachwalaną polską autorkę Katarzyne Puzyńską i jej serię o policjancie z Lipowa - Danielu Podgórskim. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to niezwykłe podobieństwo pierwszej części serii MOTYLKA do powieści Agnieszki Olejnik DANTE NA TROPIE. Jest młoda kobieta, która ucieka z dużego miasta na prowincję i osiedla się na uboczu. Jest lokalny lowelas i amant nr 2, który stara się podbić jej serce. Nawet psy sobie panie zafundowały na nowe zycie i odgrywają one dość istotną rolę w obydwu powieściach. No i zbrodnia... wiadomo. Z tym, że... styl MOTYLKA jest po prostu ekhm... słaby. Poprawny, ale ma się wrażenie jakby sie czytałało wypracowanie szkolne. W pierwszej częsci mi to jeszcze aż tak nie przeszkadzało, w drugiej WIĘCEJ CZERWIENI już bardzo. Na tyle, że po trzecią i czwartą nie sięgnęłam. I raczej nie sięgnę, chyba, że po tym jak przeczytam te 100 kilkadziesiąt innych książek czekających u mnie na półce i w kindelku;) 
Co jeszcze uderza w ksiązkach Puzyńskiej? Hmm... została nazwana polską Camillą Lackberg i powiem szczerze, że to nominacja troszkę na wyrost. Chyba, że autorowi każdej powieści "kalki" taki tytuł się należy. No bo analogie do książek Lackberg, aż dają po oczach. Zaczynając od ogólnego klimatu - tam małe miasteczko, tu mała wioska. Lokalny policjant i jego luba non stop wtrącająca się w śledztwo. Nawet ciągłe podjadanie cynamonowych bułeczek czy innych skandynawskich przysmaków - u Puzynskiej jest także, tylko zastąpiono polskimi serniczkami, szarlotkami i bułeczkami.
Hmm... no nie chcę tej lektury zjechać na maksa, bo ogólnie lubię lokalne klimaty w kryminałach, opisy relacji w małych społecznościach, no ale - nie. No nie. Jak też to lubicie to sięgnijcie jednak po DANTEGO NA TROPIE Olejnik albo KOBIETĘ BEZ TWARZY Anny Fryczkowskiej. 

Zniechęcona Puzyńską sięgnęłam po książkę, która zbiera bardzo dobre recenzje i wg mnie - całkiem zasłużenie. DRZEWO MIGDAŁOWE Michelle Cohen Corasanti. Jest to powieść w klmatach CHŁOPCA Z LATAWCEM czy TYSIĄC WSPANIAŁYCH SŁOŃC Khaleda Hosseini. Głównym bohaterem jest młody Palestyńczyk Ahmad, którego losy oraz całej jego rodziny autorka opisuje na tle odwiecznego konfliktu palestyńsko - izraelskiego. Ahmad jest niezwykle uzdolnionym dzieckiem, ale z tego powodu nie omijają go najgorsze tragedie jakie mogą spotkać człowieka: śmierć ukochanej siostrzyczki, właściwie na oczach rodziny, wieloletnie uwięzienie ojca, kilkukrotna utrata domu i całego majątku, kalectwo brata... Ahmed bardzo wcześnie musi przejąć ciężar utrzymania całej rodziny i robi to, ale gdy nadarzy się okazja kształcenia na uniwersytecie w Izraelu i poprzez zdobycie wykształcenia poprawienie sytuacji swojej rodziny - wykorzystuje ją. Nie jest to łatwa decyzja, sprzeciwia się temu matka, zza więziennych krat wspiera go jedynie udręczony ojciec. Historia Ahmeda toczy się niespodziwanymi ścieżkami, doprowadza do stabilnego życia jego, jego rodziny, ale po drodze - tyle cierpienia, tyle krzywdy wyrządzonej sobie nawzajem przez ludzi, tyle niesprawiedliwości... ale jest też miłośc, niezwykła przyjaźń... książka niełatwa, odkrywająca wiele smutnych prawd o nas samych, ale  z pewnością warta przeczytania.


Po DRZEWIE MIGDAŁOWYM postanowiłam wrócić do kryminałów i padło na DOMEK DLA LALEK Davida Hewsona. Pomyślałam: kto jak kto, ale chyba autor DOCHODZENIA mnie nie zawiedzie? I nie zawiódł:) Nie jest to kontynuacja trzech ksiązek o Sarze Lund, ale zupełnie odrębna powieść. Tym razem autor poprowadził akcję w Amsterdamie, a głównym bohaterem uczynił policjanta Pietera Vosa, który po tajemniczym zginięciu nastoletniej córki 3 lata wcześniej, wycofał się z zawodu. Teraz jednak zostaje ponownie wciągnięty do akcji, gdyż w podobnych okolicznościach ginie córka ważnego amsterdamskiego polityka, a jednocześnie pasierbica jego byłej partnerki . Po pewnym czasie okazuje się, że dziewczyny się znały i łączyła je bliska więź.  Czy dziewczęta się odnajdą? czy ich zniknięcia faktycznie były powiązane? czy będzie ciąg dalszy historii z Pietrem Vosem? Na dwa pierwsze pytania odpowiedź znajdziecie w DOMKU DLA LALEK, na ostatnie odpowiem tak: chciałabym, bo historia ciekawa, fajnie zbudowane postaci (np. nieporadna, początkująca policjantka Laura Bakker wspierająca Vosa w śledztwie). Mówiąc krótko - fajny kryminał i fajny Amsterdam w tle. 

* Haaa! doczytałam, że "holenderska" seria z Vosem będzie miała cd:)))

I ostatnia wakacyjna lektura, a własciwie na wakacjach rozpoczęta, a potem dość długo w czytaniu. Znów Hewson, ale... zupełnie inny. CMENTARZ TAJEMNIC i tym razem Wenecja... smakowita lektura, ale o niej już w następnym wpisie. I bardzo ucieszyła mnie nowość PORA NA ŚMIERĆ tego autora zachwalana w ten sposób: "Pora na śmierć", podobnie jak "Kod Leonarda da Vinci", odsłania mroczne tajemnice Kościoła, ale jest lepiej napisana i bardziej złożona. Co więcej, w odróżnieniu od Dana Browna i większości autorów thrillerów David Hewson potrafi stworzyć bardzo przekonujące, żywe postaci. PORA NA ŚMIERĆ czeka już na kindelku, ale to za chwilę:)

Podsumowując - co poleciłabym z sierpniowej puli? Na pewno DRZEWO MIGDAŁOWE i DOMEK DLA LALEK ex aequo. Resztę można, a Puzyńską - niekoniecznie;) a Was co wakacyjnie wciągneło, pozytywnie zaskoczyło i polecacie? 

A tych, przed którymi urlop dopiero za chwilę albo w trakcie - serdecznie pozdrawiam i udanych wyborów ksiązkowych życzę :) Kasia - pozdrowienia z Brackiej:)