czwartek, 24 listopada 2016

Spotkanie z Hanią Banią :)

Niezbyt często mam okazję spotkać się osobiście z autorami książek, które czytam. Chociaż w sumie - gdyby nie deficyt czasu - okazji jest ku temu niemało: wydawnictwa, księgarnie, fun kluby pisarzy prześcigają się w organizowaniu tego typu spotkań. Jakoś mi jednak zawsze nie po drodze... Tym razem było inaczej, mój pracodawca zaprosił Panią Hannę Bakułę do naszego biura i w godzinach pracy (rozumiecie - w godzinach pracy!:) kto chciał miał okazję z nią porozmawiać, podpytać o to i owo. A biorąc pod uwagę, że Pani Hanna jest osobą barwną i nietuzinkową - dwa razy nie trzeba było mi powtarzać :)
Hanna Bakuła to absolwentka warszawskiej ASP, malarka, portrecistka, felietonistka i - wiadomo - pisarka. Bardzo płodna zresztą, bo jak sama powiedziała, pisanie przychodzi jej łatwo i naturalnie. Jak już zasiada do pisania to widocznie "książkową ciążę" przechodziła i nadeszła pora porodu - najlepiej szybkiego :) Spotkanie było miłe i przyjemne, Pani Hanna obficie dzieliła się z nami anegdotami ze swojego życia - dzieciństwa, okresu, gdy mieszkała w Nowym Jorku, opowiedziała o swojej przyjaźni z Agnieszką Osiecką - normalnie - wielki świat ;) Wspomniała też o aferze po swoim felietonie nt. 500+ w rossmannowym Skarbie (ponoć bardzo wyważonym), ale może nie będę się wgłębiać w temat, bo skoro temat okazał się wart przemielenia nakładu Skarbu oraz zwolnienia Agaty Młynarskiej z funkcji naczelnej tego pisma to jeszcze ktoś się dopatrzy i... zamknie mi bloga ;)


Powiem Wam tak - po spotkaniu z przyjemnością sięgnęłam po książkę z elementami autobiograficznymi pt. ŚWIAT HANI BANI wznowioną niedawno przez Wydawnictwo Edipresse. Zresztą bardzo ładnie wydaną - w twardej okładce, na kredowym papierze, na którym kolaże zdjęć z dzieciństwa wykonane przez Panią Hannę elegancko się prezentują. W notce na okładce ksiązki czytamy: "Hania Bania, to wrażliwa dziewczynka z nadwagą, o wielkiej wyobraźni, która pomaga jej żyć w normalnym, socjalistycznym świecie dorosłych i dzieci. Żarłoczna jedynaczka, pustosząca rodzinną spiżarnię, otoczona kuzynami i rodziną marzy o pójściu do szkoły. Mając 5 lat, twierdzi, że jest w drugiej klasie. Czyta z przerwami na malowanie. Wpatrzona w zabawną babcię, nałogową palaczkę i elegancką mamusię, nie przecenia roli mężczyzn w wielopokoleniowym domu. Lubią ją wszyscy, ale się jej trochę boją, bo jest bardzo ruchliwa i kłamie jak najęta. Jej szatańskie pomysły bawiły jej rodzinę dawno temu i bawią wszystkich znających jej historię, do teraz, bo są ponadczasowe i nieodparcie śmieszne. Krytycy, słusznie porównują Hanię Banię z francuskim Mikołajkiem, którego przygody są bestsellerem na całym świecie. Natomiast prof Bralczyk pisze: Dziewczynka Hania, którą dość ściśle jest podszyta pisarka Bakuła, z niedawnych w końcu wspomnień napisała o sobie książkę. Gdybym sam kiedyś był dziewczynką, chętnie bym się z Hanią bawił, ale trochę bym się jej bał. Za to wszystkie potrawy przez nią przyrządzone jadłbym z wielkim apetytem."

Hahaha - doskonale ujęte i właściwie niewiele mam do dodania, oprócz tego, że faktycznie - analogia do francuskiego Mikołajka nasuwa się sama, z tym że nasza polska "Mikołajka" jest raczej mixem Alcesta, Mikołajka i Ananiasza.  I szczyptą Ani Shirley :) Czyli trochę kujonem, ogromnym żarłokiem, dzieckiem z niezwykłą wyobraźnią, która przeżyła chyba wszystkie atrakcje, przed którymi w dzieciństwie mnie przestrzegano (z kąpielą w szambie włącznie:))) Książkę czyta się błyskawicznie, jest napisana barwnym językiem, z ogromnym poczuciem humoru. Czytałam ją z sentymentem, bo chociaż dzieciństwo Pani Hanny przypada na lata 50te to są w nim elementy, które występowały też w moim. Czytając tę książkę ciągle byłam głodna ;) bo jak tu pozostać obojetnym na przepisy typu smażony chleb (dla mnie smażył mój tata, mama strasznie tego nie lubiła, bo zdarzało mu się przypalić i potem śmierdziało w całym domu, ale nam się wydawało, że szybkie wietrzenie ukryje to łakomstwo przed mamą - czasem dorzucał do tego żółty ser, który się apetyczne topił:) albo faszerowana kura z nadzieniem z wątróbki i pietruszki (mniam - też pamiętam i ten pyszny sosik wybierany z foremki chlebem:)


Krótko mówiąc - serdecznie polecam tę lekturę - jako podróż sentymentalną do czasów dzieciństwa i spotkanie z Hanią Banią i jej bliskimi. Z niecierpliwością czekam na wznowienie kolejnych pozycji z tą bohaterką: HANIA BANIA. TORNADO SEKSUALNE i HANIA BANIA. KRÓLOWA SAMBY - podejrzewam, że będzie się działo :)

Na koniec foteczka z Panią Hanną - potem się dopiero dopatrzyłam, że ma na sobie piękną apaszkę z Milanówka, z edycji specjalnej Silk Cats, którą dla nich zaprojektowała.

Pozdrawiam listopadowo i... cdn:)

piątek, 4 listopada 2016

Ciepło, listopadowo, życiowo...

Nadeszła pora długich, jesiennych wieczorów, przy kominku, z kieliszkiem grzańca w ręku. Pewnie szukacie wciągających lektur, a ja akurat przeczytałam 3 fajne obyczajówki dwóch polskich autorek - Katarzyny Misiołek i Agnieszki Olejnik. Pamiętacie te panie? Nie? To zaraz Wam przypomnę :)
Kilka miesięcy temu przeczytałam powieść SZCZĘŚCIE NA WAGĘ Agnieszki Olejnik - jak już kiedyś pisałam, po prostu lubię tę autorkę. Książka o temacie jakich wokół pełno, kryzys w małżeństwie, lekkie znudzenie codziennością, do tego kłopoty z córką nastolatką. Ale opowieść tak ładnie przedstawiona, bohaterka taka "ludzka" i przez to bliska czytelnikowi (nauczycielka polskiego w szkole podstawowej), a przy wszystkich swych problemach - otwarta na innych, że czyta się po prostu przyjemnie. Kilka miesięcy szybko minęło i proszę - na półkach w księgarniach pojawiła się kontynuacja -  MIŁOŚĆ z NUTĄ IMBIRU. Dodam, że bardzo udana kontynuacja, optymistyczna, ale nie nudna. Spotykamy się z bohaterami SZCZĘŚCIA NA WAGĘ po 2 latach, a w tym czasie trochę się pozmieniało. Trochę ułożyło, a trochę poplątało, jak to w życiu. Do tego piękna okładka, ale przy książkach p. Olejnik to już praktycznie standard :)
   
Kolejny listopadowy wieczór spędziłam z NIEOBECNĄ tej autorki i znów wsiąkłam. Tym razem historia mniej idylliczna, krwawo się zrobiło i tajemniczo. Historia bliźniaczek, Julii i Julity, które korzystając z przywilejów bliźniaczek jednojajowych - od dziecka wykorzystywały swoje podobieństwo. Julita jest singielką uwikłaną w romans z żonatym facetem. Julia to mężatka, z małym dzieckiem, żyjąca w luksusowym domu z ogrodnikiem, gosposią do dyspozycji. Tylko ptasiego mleka brakuje... Jednak pozornie - bo coś każe wyrywać się Julii z tego raju i od czasu do czasu prosić siostrę o podmiankę tak, by ogrodnik, gosposia i mąż tego nie zauważyli. W czasie jednej z takich podmianek Julia zostaje brutalnie zamordowana... w mieszkaniu Julity... hmm.. co dalej? Nie powiem. Rozpoczyna się gra Julity z... no właśnie. Z kim? 

Dwa wieczory i dwie powieści wciągnięte praktycznie na raz. Kolejny raz z przyjemnością polecę ksążki Agnieszki Olejnik i czekam na następne.   

A teraz  - kto pamięta wyróżnioną w moim osobistym rankingu 2015 powieść Katarzyny Misiołek OSTATNI DZIEŃ W ROKU? Komu zapadła w pamięć i serducho 💙 historia poszukiwań zaginionej Moniki? Bo mam dobre wieści - DZIEWCZYNA, KTÓRA PRZEPADŁA to ta sama historia tylko opisana z jej perspektywy. 8 lat w rękach szaleńca, a potem trudny powrót do normalnego życia... Wciągająca, poruszająca, wzruszająca. Mimo, że zna się zarys fabuły z poprzedniej powieści - czyta się jednym tchem, oczywiście sporo spraw się wyjasnia. Przez tę książkę poszłam spać po 1wszej, nastawilam budzik o pół godziny za wcześnie (aaaaaa!!!), przerwałam najnowszą lekturę Mroza i się nie zawiodłam. Polecam, polecam, polecam. 

I to tyle - szybki i zwróćcie uwagę - bieżący - wpis :) jest poprawa i nadzieja na przyszłość ;) pozdrawiam serdecznie!