środa, 22 marca 2017

Przeczytałam i muszę to z siebie wyrzucić...


I z pamięci chyba też :( Karin Slaughter i jej dwie książki BLONDYNKA, NIEBIESKIE OCZY oraz MOJE ŚLICZNE. Moje pierwsze spotkanie z tą autorką, prawdopodobnie nie ostatnie, bo pisze świetnie, a książki wciągające. Jednak zanim sięgnę po kolejne, upewnię się, że to lżejszy kaliber... Ale do rzeczy... historia zaginięcia młodej dziewczyny, 19to letniej Julii oraz stopniowe odkrywanie, przez lata potwornej prawdy przez jej siostry, ojca, matkę. W BLONDYNCE... poznajemy Julię i spędzamy z nią godzina po godzinie jej ostatni dzień przed zaginięciem. To właściwie opowiadanie, nie powieść. W MOJE ŚLICZNE jej historię poznajemy po ponad 20tu latach, dzięki dociekliwości młodszych sióstr. Jest to thriller psychologiczny, powiem Wam, że już przy Behawioryście Mroza obiecałam sobie nie sięgać po tego typu lektury, bo wydawało mi się, że zło wylewa się dosłownie poprzez okładki książki. Ale tutaj... ech.... poznajemy człowieka, mnóstwo ludzi, którzy są samym złem, robią zło, zarażają złem. Nie chcę już chyba o tym czytać :( Więc... polecam miłośnikom mocnych wrażeń, sama bym już chyba nie ponowiła tej lektury, gdybym wiedziała, że jest aż tak mocna... ale - nie potrafiłam przestać czytać dopóki nie dowiedziałam się co się przytrafiło Julii... tak jak jej siostry nie mogły przestać o niej myśleć, dopóki nie odkryły prawdy.

Niedawno skończyłam też zachwalanego dość szeroko SŁOWIKA Kristin Hannah. Nie wiem, może się narażę, ale mnie powieść nie porwała. Oczywiście jest wzruszająca, niepokojąca, obezwładniająca, gdy uświadamiamy sobie bezsilność wobec hitlerowców w czasie wojny. Więc trudno napisać, że mnie nie poruszyła, bo poruszyła. Coś mi jednak nie grało w konstrukcji bohaterów, w utrzymaniu równowagi w ukazywaniu spraw naprawdę ważnych i mniej ważnych w tej historii. Może dlatego, że parę lektur na temat II wojny św. mam już za sobą i w moim odczuciu lepszych? A może trochę wbrew ogólnemu "ajwaj" ;)? Nie wiem :) 

Wiem natomiast, że teraz muszę dojść do siebie i zapodać sobie coś zdecydowanie lżejszego. Trafiło na Vanesse Greene (hahaha - pozdrawiam moją koleżankę Vanessę!!! :) i powieść CZĄSTKA CIEBIE I MNIE. I wiem, że czeka mnie lektura lekka i relaksująca, bo czytałam jej dwie poprzednie powieści wydane w Polsce. 

A zaraz potem najnowsza Chyłka i Zordon czyli INWIGILACJA Mroza :) Słyszeliście o jego książkach pisanych pod pseudonimem? Ktoś już czytał? Co myślicie o całym zamieszaniu i nie myślicie po cichu, że Mróz jest kosmitą :D?

Pozdrawiam cieplutko i liczę na Wasz odzew w komentarzach - helllloooool from the other side!!!   

czwartek, 16 marca 2017

Luty dawno za nami...

... a w nim: udało mi się dokończyć wspomniane w styczniowym wpisie biografie, 
a właściwie wspomnienia o Irenie Jarockiej i Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej. Były to bardzo przyjemne lektury, ale na pewno nie takie MUST READ jak w przypadku książek o Simonie Kossak czy Halinie Poświatowskiej. Trudno powiedzieć, że byłam fanka p. Ireny, jednak to nie moje pokolenie (no coooo... ktoś ma wątpliwości? :), ale czułam do Niej sympatię, podziwiałam w Romansie 40to latka, znam sporo Jej piosenek. Miła lektura - można czytać z doskoku, bo książka składa się z kilkudziesięciu oddzielnych wspomnień. I pięknych zdjęć! Z kolei muszę przyznać, że po lekturze książki Marioli Pryzwan Pawlikowska - Jasnorzewska jawi mi się jako osoba lekko oderwana od rzeczywistości, z dość roszczeniową postawą wobec życia i ludzi, z którymi miała okazję obcować. Niemniej jednak, sporo się z tej lektury dowiedziałam, między innymi o niełatwej końcówce życia Jasnorzewskiej na obczyźnie. 

Następnie sięgnęłam po SKANDYNAWSKI RAJ Macieja Czarneckiego - doskonały reportaż o "norweskim MOPSie" czyli Barnevernet. Ogladaliście "Obce niebo"? To w tej książce znajdziecie więcej takich historii, ale autor pokazuje też drugą stronę medalu i chwała mu za to - bo jak w grę wchodzą dzieci i ich prawa, niełatwo zachować obiektywizm. Serdecznie polecam!

Potem zachciało mi się czegoś optymistycznego, lekkiego, więc przyszła pora na Magdalenę Witkiewicz i PRACOWNIĘ DOBRYCH MYŚLI. Do tego, że  jej książki są nierówne - zdążyłam się przyzwyczaić. Ale przyszła kolej na najsłabszą w moim osobistym rankingu. W zamyśle ciepła obyczajówka, na wieczór z herbatka lub kieliszkiem wina pod kocem - dla mnie nieciekawa i irytująca. I te wstawki p. Wiesi o kłopotach i TV co parę stron... wrrrr... (tak, wiem, że to celowe). No nie. Tym razem nie moja bajka. Aaaaaaaa.... okładka urocza, przyznaję :) Więc p. Magdo - czekam na powieść z czereśniami w tytule i nie ukrywam, że liczę na coś w rodzają Po prostu bądź ;)

Co tam było dalej? Aaaaa - Jojo Moyes i KIEDY ODSZEDŁEŚ. I znów muszę pochwalić :) Znów, bo chwaliłam już w styczniowym wpisie, ale skoro się należy to czemu nie? Jojo Moyes kontynuuje historię, którą opisała w ZANIM SIĘ POJAWIŁEŚ. Od razu mówię, nie czytałam, ale byłam w kinie i bardzo miło spędziłam czas. Historia Willa - młodego mężczyzny i Lou - jego opiekunki. Dlaczego opiekunki? Will jest niepełnosprawny po wypadku motocyklowym. Wcześniej młody, przystojny, bogaty, z pięknymi planami na przyszłość.... teraz właściwie uzależniony od innych, podejmuje decyzję o eutanazji. Na prośbę rodziców, daje jeszcze i sobie, i im trochę czasu... w tym czasie pojawia się Lou - ekscentryczna, trochę zagubiona 26cio latka. I co? No jak to co - tak, miłość, chociaż nie od razu. I w normalnej komedii romantycznej pewnie Will odzyskałby radość życia, i jakoś by tam sobie żyli, długo i szczęśliwie, z momentami kryzysowymi. spoiler :) Ale jednak nie, Will swojej decyzji nie zmienia, co więcej, oczekuje od Lou, że będzie mu towarzyszyć w ostatnich chwilach... Łatwa decyzja? Niełatwa, dla nikogo... Willa, jego rodziców, Lou.  I oto w drugiej części Jojo Moyes pokazuje nam jak Lou sobie radzi... potem... Książkę bardzo dobrze mi się czytało i powiem Wam, że dorzucam Jojo Moyes na listę autorek zagranicznych, których nowości będę wyglądać z niecierpliwością :)   

Po kolejną książkę sięgnęłam, bo tytuł mnie rozbawił ;) Trochę śmieszna, a trochę straszna, bo.... trochę o mnie :D W sumie można czytać o "odchudzaniu" bohaterki z rozbawieniem, ale jak się jej wpadki i nawyki (niestety złe) powiąże z własną osobą to wtedy to już nie jest takie zabawne ;) Pocieszające jest to, że bohaterka w końcu schudła, więc wszystkie dietujące od jutra - jest nadzieja :) !

I na koniec - bardzo miłe zaskoczenie POSZUKIWANIE Bryana Reardona. Już dawno okładka mnie tak nie wprowadziła w błąd! Ckliwa fotka i tekst: Chwytająca za serce powieść o wierze, sile i odwadze, miłości i zwątpienia " hmmm... chyba nie dla mnie... A jednak! Powieść mogłabym porównać do "starej dobrej" Picoult i jej 19 minut... kto zna i pamięta? O strzelaninie w szkole... W POSZUKIWANIU mamy pokazaną lekko niestandardową sytuację rodzinną, bo matka/żona - świetna prawniczka i partnerka w kancelarii prawniczej, po ciążach szybko wraca do pracy, a opiekę nad dziećmi (Jakiem i jego młodszą siostrą Laney) przejmuje mąż/ojciec Simon. I wg mnie doskonale sobie radzi, ale chyba z jego analitycznego charakteru i ponadprzeciętnego wręcz zaangażowania w wychowanie dzieci - rodzą się wątpliwości. Czy Jake jest outsiderem, bo jego mamy na codzień nie ma w domu? Czy nie skazuje swoich dzieci na wykluczenie ze środowiska tylko dlatego, że nie uczestniczy w "babskich" spotkaniach? Czy potrafi wynagrodzić dzieciom nieobecność matki? Powiem tak - z punktu widzenia dwojga rodziców pracujących - dylemety z kategorii luksusowych ;) ale w kontekście tego, co dzieje się potem - już nie. Pewnego dnia w szkole Jaka i Laney dochodzi do strzelaniny, ginie 13ro dzieci, w tym sprawca, ale... nie można odnaleźć Jaka... wiadomo, że brał udział w strzelaninie, ale jako kto? Ofiara, sprawca...? tego dowiecie się na samym końcu książki. Teraz faktycznie przyznam, że jest to książka o miłości do dziecka, odwadze bycia "innym", o wierze we własne dziecko i zwątpienia w nie, niestety też... To wszystko oczami kochającego ojca. Szczerze polecam, a Kasi dziękuję za pożyczajką :)

I to tyle na dziś, marcowe lektury się czytają - skończyłam SŁOWIKA, czaję się na TONEGO HALIKA ;) Ale co faktycznie będzie na tapecie - czas pokaże, bo nowy Mróz kusi, ale i premiery nowych powieści Katarzyny Misiołek, Agnieszki Olejnik i... w końcu!!! Jodi Picoult - będzie się działo :) 

A co u Was? Hop hop - napiszcie co czytacie :)

Poza tym koleżankom i kolegom z pracy przypominam - piątek 17 marca, o 11tej spotykamy się w chillout roomie :) BĄDŹCIE KONIECZNIE!

piątek, 10 marca 2017

Książkowego świra cd...

Czytam dla siebie - to oczywiste! Ale lubię, gdy inni czytają, więc zachęcam jak mogę i wiecie co - są efekty :) Oprócz tego, że rynek wydawniczy sprzyja czytającym, (to już nie te czasy, kiedy książki kupowało się na subskrpcję - kto pamięta? :), wydając tysiące ciekawych pozycji rocznie o tak szerokim przekroju, że aż dech zapiera... to staram się dorzucić swoje osobiste 3 grosze na tym polu. Zaczeło się od polecanek ksiązkowych: a to koleżankom z pracy, a to sąsiadkom, a to bratu, koleżankom forumowym. Potem namówiłam kilka osób na zakup czytnika. Potem kolejny krok - wrzucanie aktualnych letur na instagramowy profil, aż w końcu założyłam tego bloga. Z regularnością różnie bywa, ale wiem, że są tacy co korzystają z moich polecanek, więc jakoś powolutku do przodu :)

Przyszła pora na kolejny krok i teraz trzymajcie kciuki! Będę próbowała rozkręcić w pracy dyskusyjny klub książki. Pomysłów 1000 i jeszcze jeden mam, nie ukrywam jednak, że sama z sobą nie pogadam ;0 przydałoby się jeszcze paru chętnych. Podczytujący pracujący w Orbisie - zapraszam już za tydzień w piątek, a reszta może mnie wspierać duchowo :)

Przy okazji dziękuję Ani z firmy Eris i p. Małgorzacie z wydawnictwa Znak za wsparcie w postaci książek - jak tylko ostempluję klubowym exlibrisem - ruszą w obieg wśród zakochanych w książkach pracowników Orbisu :)

Tymczasem pozdrawiam serdecznie i powolutku szykuję podsumowanie lutowych lektur.