piątek, 13 lutego 2015

Pierwszy tydzień lutego za nami...

... i kilka ciekawych lektur też. 




Nie wiem czy to wpływ pory roku, czy też potrzebowałam przerwy od lekkich czytadełek, ale pierwsza ksiazka, po którą sięgnęłam w lutym to MAŁA ZAGŁADA Anny Janko. Jest to tez jedna z moich ulubionych polskich autorek, pisze pięknym literackim językiem. Prostym, a jednocześnie wyszukanym. Do tej pory jedyny mój zarzut do p. Janko był taki, że jest bardzo mało "płodną" powieściopisarką, ale to może dlatego, że pisze też  poezję.  Musze sięgnąć po Jej portrety znanych ludzi BOSCY I NIEZNOŚNI, właśnie się dopatrzylam w internetowej ksiegarni:) Ale tymczasem.... MAŁA ZAGŁADA.... to książka napisana przez autorkę dla siebie i swojej mamy, która jako 9cio letnia dziewczynka przeżyla pacyfikację wsi, w której mieszkała - Soch pod Zwierzyńcem... Książka - dokument, książka - wspomnienie, książka - ku pamięci... Nie da się jej czytać bez ściśniętego serca, ale dobrze, że ktoś dba o to, by wspomnienia i relacje bezpośrednich świadków tamtych dni zostały zachowane. 
Krótko o samej książce - mama autorki - mała Terenia mieszkała ze swoją rodziną w Sochach, gdzie jej tata prowadził wiejski sklepik. Mała wieś, wokół wszyscy znajomi, w sąsiedztwie dziadkowie, kuzynostwo... i nagle... 1 czerwca 1943 roku to wszystko zostaje zniszczone... domy zburzone, podpalone, dorośli, dzieci - pozabijani. Ci, którzy przeżyli, schronili się u rodziny w okolicznych wsiach, trafili do sierocińców albo dostali tylko "odroczenie" - zginęli potem w obozach koncentracyjnych, w lasach, kolejnych pacyfikacjach... O tym pisze Anna Janko, dokumentuje dom po domu mieszkańców Soch.  Tych, którzy przeżyli i tych, tórzy zginęli...i chwała Jej za to. Ale skupia się też na smutku swojej Mamy po tych okropnych wydarzeniach i na tym jaki miały one wpływ na póxniejsze życie jej i jej rodziny... Janko odnosi się też do traumy innych wojennych dzieci. Dzieci Hiroszimy, wojny bałkańskiej, plemiennej w Rwandzie.  Książka niełatwa, ale zdecydowanie warta przczytania. Mnie pokierowała ku kolejnym książkom o tematyce wojennej, o których pewnie wkrótce napiszę na blogu: WOJAN NIE MA W SOBIE NIC Z KOBIETY oraz OSTATNI ŚWIADKOWIE Swietłany Aleksijewicz.


Jednocześnie z MAŁĄ ZAGŁADĄ czytalam najnowszą powiesc Jodi Picoult JUŻ CZAS. Powieści Picoult przeczytałam już kilkanascie, w pewnym momencie stwierdziłam, ze chyba sobie dam spokój, no bo co nowego p. Picoult może wymyślec? Chore dziecko,  molestowane dziecko, eutanazja, zespół Aspergera, środowisko amiszów, badaczy naukowych, relacje matka-córka, mąż - żona.... wszystkie tematy wyczerpane... wydawałoby się;) Aą tu nagle nowa powieść i jednak coś nowego, holocaust w tle.... oooo... zdziwiłam się,  a jednak znów mnie zaskoczyla (mowa o TO, CO ZOSTAŁO). Nie mogłam więc nie dac szansy powieści JUZ CZAS i... bylo warto! 
Główną bohaterką jest kilkunastoletnia Jenny Metcalf, od lat próbująca dociec prawdy, co stało się z jej matką Alice, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Dziewczynka po prostu nie może uwierzyć, że mama ją porzuciła, więc wykorzystuje wszelkie możliwe sposoby, by tafić na jej ślad. Szuka w internecie, czyta dzienniki mamy, dopytuje babcię o historie sprzed lat. W końcu trafia do policjanta, który prowadził śledztwo w tej sprawie oraz do jasnowidzki... hmmm... tonący brzytwy się chwyta, prawda:) Obydwoje najpierw próbują zignorować dziewczynkę, ale tak naprawdę okazuje się, że każde ma swoje powody, by jej pomóc, więc... let's start a game! Razem podążają śladami Alice, stopniowe zmniejszajać dystans między sobą i powoli zbliżając się do wyjaśnienia zagadki z przeszłości. Historia wciąga, oczywiście zagadka wyjaśnia się na samym końcu, dowiadujemy się dlaczego Alice opuściła swoją córeczkę, ale... mnie osobiście zakończenie bardzo zaskoczyło. UWAGA: SPOILER;) tym razem Picoult zastosowała zabieg znany choćby z filmu INNI z Nicole Kidman czy SZÓSTY ZMYSŁ i kurcze, kurcze, kurcze - przecież już to widziałam!!! jak przeglądam książkę wstecz to faktycznie!!! można się było tego spodziewać!!! ale dałam się zaskoczyć;) Książkę polecam - jeśli dopiero rozpoczynacie swoją przygodę z Picoult - to mogę polecić kilka lepszych na początek, ale jesli akurat tę wybierzecie jako pierwszą - też powinno Wam się spodobać.

Na razie tyle:) Za mną też JEŻYNOWA ZIMA Sarah Jio, CZARNE SKRZYDŁA Seu Monk Kidd (odleciałam z zachwytu, więc będzie oddzielny wpis) i kolejny kryminał Kallentofta, ale to już przy następnej okazji. Pozdrawiam lutowo, mroźnie i odlotowo!

poniedziałek, 2 lutego 2015

Wielka trojka 2014!

Pora wytłumaczyć się z wyboru podiumowych laureatów roku 2014. Nie będzie łatwo,  muszę trochę odświeżyć pamięć,  bo jednak parę miesięcy minęło od lektury tych książek.




Na początek biografia Poświatowskiej autorstwa Kaliny Błażejowskiej UPARTE SERCE. BIOGRAFIA POŚWIATOWSKIEJ. Generalnie nie jestem wielką amatorką biografii, więc... chyba tym bardziej dziwi złoto dla UPARTEGO SERCA? Dzięki tej książce ten gatunek literacki odzyskał czytelniczkę. Po kilku nieudanych próbach z książkami biograficznymi, z nadmiarem suchych dat i faktów, nagle na rynku pojawia się biografia wciągająca jak dobra powieść. Myślę, że nie bez znaczenia było to, że poczułam ogromną sympatię do bohaterki - młodej,  zdolnej poetki, która żyje "na kredyt, z wyrokiem w zawieszeniu", a apetyt na życie ma ogromny. Kalina Błażejowska pokazuje Poświatowską bez filtra, jako upartą, zdecydowaną,  czasami jędzowatą dziewczynę, która chce żyć pełnią życia i w pełni sama o sobie decydować. Wiele się dowiedziałam o Poświatowskiej dzięki tej lekturze, niesamowite jest jak dużo osiągnęła w ciągu 11 lat,  bo tyle minęło od momentu jej debiutu do śmierci. Ech.... gdyby urodziła się trochę później.... Jej uparte serce może miałoby większą szansę...


Drugie miejsce przyznałam serii kryminalnej Szweda, Monsa Kallentofta z porami w roku w tle. Wszystkie łączy postać komisarz Malin Fors, przenikliwej policjantki z burzliwym, nieuporzadkowanym życiem osobistym. Matki nastolatki, rozwódki, szukającej rozwiązania swoich problemów w alkoholu... cóż... życie.  Bohaterka nie jest bez wad, ale takie właśnie lubię:) Przyznaję,  ze na początku irytował mnie sposób narracji, wstawki z monologami ofiar z zaświatów, potem dialogi miedzy nimi i Malin, ale przemogłam się i hmmm... może nawet polubiłam? Książek Kallentofta wcale nie czyta się łatwo, uświadomiły mi one jak ludzie potrafią być źli. Źli z natury, ale tez źli po przeżyciach, ktorych doświadczyli. Czytałam i patrzylam jak zło rodzi zło, rozlewa się wokół i na wszystkich... 

Na interesujący wywiad z autorem natknęłam się w Newsweeku, polecam. A tymczasem na wirtualnej, kindelkowej półce czekają już kolejne 2 części Kallentofta,  z nowej serii, tym razem z żywiołami w tytułach, nadal z dociekliwą komisarz Fors.

I pora na KSIĘGĘ DINY norweskiej pisarki Herbjorg Wassmo. Tak patrzę i... to chyba nie przypadek, że w moim rankingu pojawia się kolejna książka,  ktorej bohaterką jest kobieta niezależna,  zdecydowana, walcząca o swoje prawa. Inne czasy, inne okoliczności, różne miejsca, ale "baza" postaci wspólna.

Dinę poznajemy jako kilkuletnią dziewczynkę dorastajacą na wsi, akcja toczy sie 150 lat temu. Szczęśliwe dzieciństwo Diny przerywa makabryczny wypadek jej matki, do którego Dina niestety się przyczyniła. Gdy matka Diny umiera, ojciec nie mogąc przeboleć straty żony,  odrzuca dziewczynkę. Dina rośnie na małą, niepokorną dzikuskę, a z czasem na niezależną kobieta.  Gdy ma kilkanaście lat, ojciec wydaje ją za mąż za sporo od niej starszego mężczyznę, przeciwko czemu z jednej strony Dina się buntuje, a co z drugiej strony staje się źródłem jej późniejszej wolności. Którą jednak musi sobie wyszarpać, wywalczyć, bo nie każdemu w jej nowym otoczeniu podoba się rola, jaką Dina chce pełnić.

W książce znajdziemy opisy surowej przyrody i skandynawskiego klimatu, co nadaje jej nieco mroczny charakter. I znów metafizyczne akcenty, jak u Kallentofta, bo i Dina rozmawia z duchami zmarłych. Książkę czyta się powoli, wymaga od czytelnika uwagi, skoncentrowania się na niej. Jestem ciekawa jej ekranizacji sprzed kilkunastu lat i konfrontacji mojej "wyobrażonej" Diny i filmowej.

I tak oto ostatecznie zamykam 2014 rok. Zanim spisałam listę, myślałam, że zdominują ją kryminały, a tymczasem stanowią tylko ok. 1/4 całości. Widocznie obyczajówki szybciej mi się czyta:) Już niedługo kolejny post... prawdopodobnie filmowy, bo przecież do podsumowania lutego jeszcze daleko:)