czwartek, 5 marca 2015

Lutowych lektur cd.

Hallllllo! Luty już dawno za nami, a wpisu brak... mam potworny dylemat czy w wolnej chwili zająć się czytaniem, czy kolejnym wpisem na blogu;) Oczywiście najsensowniej byłoby wrzucić choćby krótką opinię po każdej przeczytanej książce, ale hehe... bądźmy rozsądni... to nie zadziała;)

Więc szybciutko, między wódką a zakąską (a obecnie między łykiem zielonej herbatki i kawałkiem razowej macy, bo staram się znów zgubić parę kilogramów;) wrzucam krótkie podsumowania kolejnych lutowych lektur.



1.  O MAŁEJ ZAGŁADZIE byłooooo...

2.  O JUŻ CZAS byłooooo...

3. O CZARNYCH SKRZYDŁACH Sue Monk Kidd będzie oddzielny wpis, I promise!, bo to zdecydowanie moja książka miesiąca. Powiem tylko krótko, że ksiązka wciąga od pierwszej strony i czyta się ją z zainteresowaniem dosłownie do ostatniej, a cieniutka nie jest. Co więcej - na końcu autorka napisała bardzo interesujące podsumowanie, skąd pomysł, inspiracja postaci, tło historyczne. Kto nie wytrzyma do czasu mojego kolejnego wpisu, proszę, notatka od wydawcy: 

Dwie kobiety, dwie walki o wolność, jedna niezwykła przyjaźń… Sarah Grimké jest córką sędziego sądu najwyższego Karoliny Południowej, plantatora zaliczanego do elity Charlestone. Nie potrafi się jednak podporządkować obowiązującym w jej świecie konwenansom. Marzy o tym, żeby studiować i zostać pierwszą kobietą prawnikiem. Na swoje jedenaste urodziny dostaje niecodzienny prezent – wyciągniętą z czworaków i obwiązaną lawendowymi wstążkami czarnoskórą Hetty, zwaną Szelmą. To kolejny „obyczaj”, którego Sarah nie potrafi zaakceptować, bo drugiego nie można przecież „posiadać”… To dopiero początek jej problemów. Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami i życiem pierwszych abolicjonistek, sióstr Grimké, wspaniała powieść, która prowadzi nas do korzeni stanów południowych Ameryki.

4.  JEŻYNOWA ZIMA Sarah Jio - struktura książki powielona przez autorkę po raz kolejny, ale mi to (jeszcze:) nie przeszkadza, może dlatego, że to dopiero trzecia czy czwarta książka Sarah Jio, którą mam na sumieniu. Znów kłopoty, tajemnice i historie z czasów teraźniejszych przeplatają się i łączą w zadziwiający sposób z wydarzeniami i tragediami sprzed lat. Główna bohaterka, Claire, po stracie zaawansowanej ciąży, przeżywa załamanie i kryzys małżeński. Dopiero zlecenie napisania reportażu o nagłym ataku zimy znów budzi ją do życia. Bo wracając do podobnego zjawiska pogodowego sprzed lat, napotyka się na tajemniczą historię zniknięcia małego chłopca, która nie daje jej spokoju i po prostu musi być wyjaśniona. Miłośniczki oczyszczenia kanalików łzowych powinny być kontente;)

5. A teraz coś zdecydowanie bardziej mrocznego... choć jak pomyśleć, podumać, wcale nie mniej wzruszającego, bo autentycznego. Czyli wracam do Monsa Kallentofta i komisarz Malin Fors. WODNE ANIOŁY rozpoczynają nową serię o pani komisarz, tym razem inspirowaną żywiołami. Czyli woda, wiatr, potem pewnie ogień, powietrze i co tam jeszcze p. Kallentoft wymyśli. Mnie osobiście bardzo się ta część podobała. Oczywiście znów lekko nawiedzona, bo te głosy zabitych, natchniona Malin Fors. No ale lubię:) Kallentoft trzyma poziom i co ważne - zwraca uwagę na ważne problemy, o których często i gęsto przeciętny zjadacz chleba nawet nie pomyśli... tym razem mowa o zagranicznych adopcjach. Historia zaczyna się od znalezienia ciał dobrze sytuowanego małżeństwa. Morderstwa dokonano w ich domu, ale nie znaleziono w nim ich 5cio letniej, adoptowanej córeczki Elli. Szeroko zakrojone poszukiwania bardzo długo pozostają bez efektu, ale kto zna Malin Fors ten wie - nie odpuści! I słusznie, bo jak zwykle ma nosa, który tym razem doprowadzi ją aż do źródła zła... czyli do Wietnamu. W tle mocno rozbudowane wątki głównej bohaterki i innych, co zdecydowanie uatrakcyjnia lekturę: nadal walka Malin z nałogiem, dowiemy się co o Tove - nastoletniej córki pani komisarz, patolog Karin w tej części jest bardzo znacząca postacią - też adoptowała córeczkę z... Wietnamu... ulalala... Aaaaa - i pojawia się nowa postać, policjantka - Elin Sand - mnie wydaje się sympatyczna i obiecująca w kontekście dalszej lektury. Czyli co... polecam? Jak najbardziej:) Kallentofta zawsze. Chociaż nie każdemu - Karol - nie czytaj:)

6. Teraz znów będzie ciekawie, bo kto? dadam... Mons Kallentoft:) I zupełna świeżynka wydawnicza - DUCHY WIATRU. Przyznam szczerze, ze w porównaniu do WODNYCH ANIOŁÓW dałabym punkcik mniej... ale generalnie to nadal bardzo przyzwoity kryminał. Tym razem Tove - córka komisarz Fors staje się postacią centralną - kończy koledż, wraca na stare śmieci, podejmuje wakacyjną pracę w miejscowym domu starości. I ma lekkiego pecha... bo pewnego ranka znajduje jednego ze swoich podopiecznych (na dodatek tego, z którym zdążyła się zaprzyjaźnić) martwego w swoim łóżku. Sprawą zajmuje się mama Tove i jak zwykle jest ciekawie. Tym razem Kallentoft zwraca uwagę na system opieki zdrowotnej w Szwecji, na ludzi pracujących na najniższym szczeblu... trochę socjalista się w nim odezwał, ale fajnie - dobrze wiedzieć jak naprawdę żyją ludzie "za granicą"... nie wszystko złoto, co się świeci. Malin w tej części troszkę ustępuje pola Tove, która ma taki plan na życie, że chyba z lekka zaskoczy mamusię;) nieustająco polecam!

7. I na koniec miesiąca Olga Rudnicka DO TRZECH RAZY NATALIE - to  moje kolejne spotkanie z pięcioma przyrodnimi siostrami Sucharskimi, które na skutek swoistego poczucia humoru tatusia wszystkie mają na imię Natalia. O swoim istnieniu dowiedziały się w pierwszej książce z tej serii czyli NATALII 5, kolejne ich losy poznajemy w DRUGI PRZEKRĘT NATALII. Siostrzyczki są mocno zwariowane, zakręcone, inteligentne i bardzo przebojowe. Mają smykałkę i zamiłowanie do rozwiązywania zagadek kryminalnych, tak się zresztą poznały - przy wyjaśnieniu tajemniczej śmierci ich taty (część pierwsza). W trzeciej części siostrzyczki wybierają się na spontaniczne wakacje do Miedzyzdrojów, zostawiając swoich mężczyzn i innych przypadkowo uwikłanych;) w towarzystwie diabolicznych bliźniaków jednej z Natalii + rocznej Tosi na dokładkę. Namieszają jak zwykle co niemiara, a że status mająykowy im się polepszył po otrzymaniu spadku to i możliwości mają większe;) Autorka twierdzi, że to na razie tyle w temacie Natalii. I chyba dobrze - chętnie spotkam się z nimi, ich dziećmi, wnukami za parę lat, ale na razie... inaf! Pamiętam, że w drugiej części siostrzyczki zaczęły mnie mocno irytować. Teraz znów się pośmiałam. Lektura łatwa, lekka i przyjemna. Do śmiechu, na jeden wieczór.

I to tyle w temacie lektur lutowych. Marzec rozpoczęłam spotkaniem z Hanną Cygler i Agnieszką Olejnik. Czekam na dostawę TULLY Paulliny Simons... i DOM Z WITRAŻEM Żanny Słoniowskiej. I na pewno pojawi się jakiś kryminał:) A tymczasem... idę na obiad!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz