czwartek, 16 marca 2017

Luty dawno za nami...

... a w nim: udało mi się dokończyć wspomniane w styczniowym wpisie biografie, 
a właściwie wspomnienia o Irenie Jarockiej i Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej. Były to bardzo przyjemne lektury, ale na pewno nie takie MUST READ jak w przypadku książek o Simonie Kossak czy Halinie Poświatowskiej. Trudno powiedzieć, że byłam fanka p. Ireny, jednak to nie moje pokolenie (no coooo... ktoś ma wątpliwości? :), ale czułam do Niej sympatię, podziwiałam w Romansie 40to latka, znam sporo Jej piosenek. Miła lektura - można czytać z doskoku, bo książka składa się z kilkudziesięciu oddzielnych wspomnień. I pięknych zdjęć! Z kolei muszę przyznać, że po lekturze książki Marioli Pryzwan Pawlikowska - Jasnorzewska jawi mi się jako osoba lekko oderwana od rzeczywistości, z dość roszczeniową postawą wobec życia i ludzi, z którymi miała okazję obcować. Niemniej jednak, sporo się z tej lektury dowiedziałam, między innymi o niełatwej końcówce życia Jasnorzewskiej na obczyźnie. 

Następnie sięgnęłam po SKANDYNAWSKI RAJ Macieja Czarneckiego - doskonały reportaż o "norweskim MOPSie" czyli Barnevernet. Ogladaliście "Obce niebo"? To w tej książce znajdziecie więcej takich historii, ale autor pokazuje też drugą stronę medalu i chwała mu za to - bo jak w grę wchodzą dzieci i ich prawa, niełatwo zachować obiektywizm. Serdecznie polecam!

Potem zachciało mi się czegoś optymistycznego, lekkiego, więc przyszła pora na Magdalenę Witkiewicz i PRACOWNIĘ DOBRYCH MYŚLI. Do tego, że  jej książki są nierówne - zdążyłam się przyzwyczaić. Ale przyszła kolej na najsłabszą w moim osobistym rankingu. W zamyśle ciepła obyczajówka, na wieczór z herbatka lub kieliszkiem wina pod kocem - dla mnie nieciekawa i irytująca. I te wstawki p. Wiesi o kłopotach i TV co parę stron... wrrrr... (tak, wiem, że to celowe). No nie. Tym razem nie moja bajka. Aaaaaaaa.... okładka urocza, przyznaję :) Więc p. Magdo - czekam na powieść z czereśniami w tytule i nie ukrywam, że liczę na coś w rodzają Po prostu bądź ;)

Co tam było dalej? Aaaaa - Jojo Moyes i KIEDY ODSZEDŁEŚ. I znów muszę pochwalić :) Znów, bo chwaliłam już w styczniowym wpisie, ale skoro się należy to czemu nie? Jojo Moyes kontynuuje historię, którą opisała w ZANIM SIĘ POJAWIŁEŚ. Od razu mówię, nie czytałam, ale byłam w kinie i bardzo miło spędziłam czas. Historia Willa - młodego mężczyzny i Lou - jego opiekunki. Dlaczego opiekunki? Will jest niepełnosprawny po wypadku motocyklowym. Wcześniej młody, przystojny, bogaty, z pięknymi planami na przyszłość.... teraz właściwie uzależniony od innych, podejmuje decyzję o eutanazji. Na prośbę rodziców, daje jeszcze i sobie, i im trochę czasu... w tym czasie pojawia się Lou - ekscentryczna, trochę zagubiona 26cio latka. I co? No jak to co - tak, miłość, chociaż nie od razu. I w normalnej komedii romantycznej pewnie Will odzyskałby radość życia, i jakoś by tam sobie żyli, długo i szczęśliwie, z momentami kryzysowymi. spoiler :) Ale jednak nie, Will swojej decyzji nie zmienia, co więcej, oczekuje od Lou, że będzie mu towarzyszyć w ostatnich chwilach... Łatwa decyzja? Niełatwa, dla nikogo... Willa, jego rodziców, Lou.  I oto w drugiej części Jojo Moyes pokazuje nam jak Lou sobie radzi... potem... Książkę bardzo dobrze mi się czytało i powiem Wam, że dorzucam Jojo Moyes na listę autorek zagranicznych, których nowości będę wyglądać z niecierpliwością :)   

Po kolejną książkę sięgnęłam, bo tytuł mnie rozbawił ;) Trochę śmieszna, a trochę straszna, bo.... trochę o mnie :D W sumie można czytać o "odchudzaniu" bohaterki z rozbawieniem, ale jak się jej wpadki i nawyki (niestety złe) powiąże z własną osobą to wtedy to już nie jest takie zabawne ;) Pocieszające jest to, że bohaterka w końcu schudła, więc wszystkie dietujące od jutra - jest nadzieja :) !

I na koniec - bardzo miłe zaskoczenie POSZUKIWANIE Bryana Reardona. Już dawno okładka mnie tak nie wprowadziła w błąd! Ckliwa fotka i tekst: Chwytająca za serce powieść o wierze, sile i odwadze, miłości i zwątpienia " hmmm... chyba nie dla mnie... A jednak! Powieść mogłabym porównać do "starej dobrej" Picoult i jej 19 minut... kto zna i pamięta? O strzelaninie w szkole... W POSZUKIWANIU mamy pokazaną lekko niestandardową sytuację rodzinną, bo matka/żona - świetna prawniczka i partnerka w kancelarii prawniczej, po ciążach szybko wraca do pracy, a opiekę nad dziećmi (Jakiem i jego młodszą siostrą Laney) przejmuje mąż/ojciec Simon. I wg mnie doskonale sobie radzi, ale chyba z jego analitycznego charakteru i ponadprzeciętnego wręcz zaangażowania w wychowanie dzieci - rodzą się wątpliwości. Czy Jake jest outsiderem, bo jego mamy na codzień nie ma w domu? Czy nie skazuje swoich dzieci na wykluczenie ze środowiska tylko dlatego, że nie uczestniczy w "babskich" spotkaniach? Czy potrafi wynagrodzić dzieciom nieobecność matki? Powiem tak - z punktu widzenia dwojga rodziców pracujących - dylemety z kategorii luksusowych ;) ale w kontekście tego, co dzieje się potem - już nie. Pewnego dnia w szkole Jaka i Laney dochodzi do strzelaniny, ginie 13ro dzieci, w tym sprawca, ale... nie można odnaleźć Jaka... wiadomo, że brał udział w strzelaninie, ale jako kto? Ofiara, sprawca...? tego dowiecie się na samym końcu książki. Teraz faktycznie przyznam, że jest to książka o miłości do dziecka, odwadze bycia "innym", o wierze we własne dziecko i zwątpienia w nie, niestety też... To wszystko oczami kochającego ojca. Szczerze polecam, a Kasi dziękuję za pożyczajką :)

I to tyle na dziś, marcowe lektury się czytają - skończyłam SŁOWIKA, czaję się na TONEGO HALIKA ;) Ale co faktycznie będzie na tapecie - czas pokaże, bo nowy Mróz kusi, ale i premiery nowych powieści Katarzyny Misiołek, Agnieszki Olejnik i... w końcu!!! Jodi Picoult - będzie się działo :) 

A co u Was? Hop hop - napiszcie co czytacie :)

Poza tym koleżankom i kolegom z pracy przypominam - piątek 17 marca, o 11tej spotykamy się w chillout roomie :) BĄDŹCIE KONIECZNIE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz